środa, 30 listopada 2011

Z rozmowy urywek

G

....I wiesz, teraz córka chora, w pracy jakieś takie nieludzkie zwolnienia, gdzie człowiek idzie na rozmowę, dostaje decyzje a gdy wraca jego komputer jest już zablokowany...podsumowując nie mam więc nastroju na rysowanie pornosów.


K
u Grzecha powiało ironią tzw. "życiową" - zbyt poważną jak na wytrzymałość mojego systemu immunologicznego, muszę zatem odreagować jakimś antidotum.

Czy wiecie co oznacza słowo "hamletyzować"? Otóż w dużym uproszczeniu oznacza dużo mówienia i mało robienia (w mniejszym uproszczeniu http://swo.pwn.pl/haslo.php?id=10284). Na przykład - hamletyzować można, wielokrotnie dając do zrozumienia koleżance czy koledze w pracy, że zrobiłoby się jej / mu to czy tamto ale się tego nie robi. Hamletyzować można, gdy jest się przekonanym, że najlepszym rozwiązaniem danego problemu jest radykalny krok, ale nie czyni się go. I można również - jak w moim przypadku - po głębokich przemyśleniach postanawiać codziennie, że "dzisiaj kładę się wcześniej spać", po czym noc po nocy przesypiać 4 godziny.
A Wy? Hamletyzujecie?
Tak czy siak życzę Wam karmelowych snów na dobranoc w to piękne popołudnie o 19:02 ;)

Ps. Następny mój tekst, w ramach kontynuowania wątku perwersji, będzie o prowokacji. Przed niedzielą zaistnieje na niniejszym blogu.

piątek, 11 listopada 2011

Ważkie pytania

G

- W jakich kapciach chodzi Szatan?

- Czy ząb czasu też jest pod opieką dentysty?

- Czemu nie można się wydostać z bagna za mocne (i własnoręczne) pociągniecie za włosy?

- Co mówią zakochane motyle? A może "czuję się jakby w moim odwłoku kotłowali się ludzie"?

- Jeśli ziewanie jest zaraźliwe to można z tą "chorobą" walczyć za pomocą mikroziewania? Tj. że niby taka homeopatia?

- Czemu wszyscy podróżnicy w czasie chcą zabić własnego dziadka a nikt nie pomyślał, żeby bzyknąć Helenę Trojańską?

wtorek, 8 listopada 2011

Perwersja

K

Przede wszystkim należy wyjaśnić absolutnie zdecydowanie, że poniższy tekst jest luźnym zbiorem myśli, których autor dokonał pewnego rodzaju kompilacji zgodnie z tym, co od dłuższego czasu zaprząta mu głowę. A jednocześnie z pokorą przyznać, że tematu tego i w rozprawie sięgającej astronomicznej ilości stron nie da się wyczerpać.

PERWERSJA
stara jak człowiek jego towarzyszka. Ciemna strona mocy.
Pochodzi od łacińskiego perversio, czyli przekręcenie.
Poza tym rzeczownik ten jest słowem kłopotliwym. Jak mądrzy ustalili perwersja odnosi się do zachowania wykraczającego poza normę społeczną. Azaliż, aczkolwiek, jednakże. Normy społeczne są pojęciem względnym i objętym ewolucją obyczajową. Tu pojawia się pierwszy kłopot. Drugi zaś – o perwersji mówimy najczęściej w odniesieniu do sfery seksualnej. Ta zaś w dużej mierze należy do enklawy prywatnych, osobistych doświadczeń (upraszczając – jeden woli masaż, drugi woli chłostę i nic nikomu do tego, co kogo kręci, podkręca, podnieca itd.)
Oczywiście, sprawiedliwie trzeba przyznać, że normy społeczne, etyka, religia zazębiają się w jednej zasadzie – nie wyrządzać nikomu krzywdy, nie wykorzystywać, nie działać wbrew woli. I problem trzeci – czy perwersja jest złem? Czy każde odejście od normy jest złem? Czy zawsze bezsprzecznie odnosi się do negatywnego desygnatu? A jeśli nie – to co zatem? Jest dobrem? Dalej, w ujęciu psychoanalitycznym – czy odnosi się jedynie do dewiacji seksualnych? I jak oddzielić myślenie o niej od wpływów ideologicznych, religijnych, społecznych tej czy owej kultury?
Jak dla mnie perwersja jako pojęcie należy do gatunku niedasie. A jak wszystkie niedasie – lubię je od czasu do czasu zmolestować w myślach i jako pojęcie - odstawić.

Najpierw przerwa – Madonna i Erotica






Idę dalej.
Wątki perwersyjne pojawiające się w wytworach kultury i w wypocinach twórczych. Pamiętacie Nieznalską i jej fallusa na krzyżu? Dla przypomnienia:




Osobiście nie kupuję artystycznej i znaczeniowej ‘głębi’ tej instalacji. Ale mniejsza o to. Przypomniałam sobie o niej gdy wpadło mi do głowy, że perwersja musi (?) może (?) powinna (?) szargać różnego rodzaju świętości. Pasja z fallusem? A wyobraźcie sobie coś takiego: dwóch gejów ubranych w czarne lateksy z gołymi pośladkami i penisami, w wyuzdanej pozycji za szkłem w muzeum obozu koncentracyjnego. Nawet ideologię można dorobić – wszak homoseksualiści również ginęli w komorach gazowych. Albo jeszcze co innego – umęczona od rozkoszy twarz nagiej kobiety, która między nogami ściska zakrwawioną flagę narodową. Itd….

I co jeszcze.
Współcześnie wypadną nieco anachronicznie (nie ta siła „rażenia”, ale też nie o to chodzi przecież), jednakże lubię, chcę, muszę wspomnieć:
Bruno Schulz i Piotr Odmieniec Włast.
Pierwszy stworzył niezwykle interesujące grafiki, w których dał upust swoim fobiom na punkcie kobiety. Czy naszkicował ją nagą czy w ubraniu – zawsze była demoniczną dominą, u której stóp wił się i tarzał lub zgięty w pół pochylał mężczyzna – zlękniony i przerażony. Schulz – dewiant? Hmmmm….
Oto przykład jednej z grafik:





A Piotr Odmieniec Włast? To kobieta. Maria Komornicka - poetka (nie mylić z Konopnicką!), która w pewnym momencie swojego życia postanowiła zmienić płeć, kierując się dobrem swojej twórczości. Więcej o jej życiu choćby tutaj


Pamiętam szczególnie jeden jej / jego utwór o dość osobliwym tytule względem treści („Miłość”), którego fragment przytaczam:

Chcę cię smagać, smagać, smagać, aż dosmagam się w tobie tego bezwzględnego bólu, który ducha budzi nawet w zwierzęciu.
Chcę dokatować się w tobie jęku z najgłębszych otchłani, z tej przepaści nędzy, gdzie się chroni dusza zadowolonych i sytych. Chcę zbudzić w tobie ducha — o ty, który mi objawiłeś ciało, — zbudzić ducha i straszną jego mękę i jego posłuszeństwo mej woli — która jest twoim przeznaczeniem.

Dalej? Dalej nie idę tym razem. Ale do tematu wrócę.
A wy?


PS. Jeszcze jedno: choćby i zakwalifikować perwersję jako zło. Ale zło jest warunkiem istnienia dobra i jego rozpoznawalności. Dobro jest nudne ponieważ jest stałe – musi być stałe. Zło ewoluuje i jest hybrydyczne……………………………