czwartek, 12 września 2013

Ludzie głupieją.

K

Nie podoba mi się tytuł tego wpisu. Ani to, że tak bardzo chce mi się przeklinać. Że tak bardzo polubiłam siarczyste i dźwięczne słowo "kurwa". Szczególnie właśnie to. Aczkolwiek nie pogardzę także czasownikiem "jebać" oraz "pierdolić" w odmianie przymiotnikowej, rzeczownikowej, obracanym przez wszystkie przypadki i żeniony z rozmaitymi prefiksami. W sytuacjach newralgicznych lub takich, kiedy nie chwycę po broń palną, bo: 1) jej nie mam, 2) za strzelanie do ludzi idzie się do więzienia, 3) jestem pacyfistą, te słową stają się rodzajem werbalnego kompresu przykładanego do mojego układu nerwowego, który coraz mniej odporny jest na ludzką głupotę i, jak się - zaskakująco dla mnie - okazuje, na ludzką niestałość tudzież zmienność.
Stali czytelnicy tego bloga wiedzą, że, w przeciwieństwie do Grzecha (o, oburzy się, oburzy, może nawet będzie kontra?) lubię porządek, zatem nie zdziwi ich to, że wrzucę moje myśli w punkty. A właściwie w przypadki.

Przypadek jeden: kocham koty miłością najlepszą na świecie, bo rozsądną; z tego też powodu m.in. biorę udział w rozmaitych akcjach prokocich.
Jeśli ktoś z moich fejsbukowych znajomych ma tego dość, to przypominam, że istnieje opcja usunięcia mnie z grona. Przeżyję. Ale nie o tym chciałam
- tak więc biorę udział też w różnych dyskusjach. Starając się nie dać się wciągnąć w prowokacje internetowych trolli - parę razy się dałam i żałowałam, że straciłam czas. Uczę się jednak na błędach. Ale dziś... dziś w sumie to nie był troll. To była młoda mamusia, która na koncie na fb (tak, chamsko podejrzałam, żeby wiedzieć z kim mam nieprzyjemność) wrzuca rozmaite obrazeczki na tle pociągniętym tanim różem pt. "dziś ja nie tańczę do tego, co śpiewasz, dziś ty tańczysz do moich słów". MM (czyli młoda mamusia) postanowiła pod zdjęciem schorowanego, bezdomnego kota (12 lat, koci katar, ledwie widzi na oczy) umieścić komentarz, z którego wynikało, że u niej pod oknem są podobne koty bezdomne, które stresują jej dziecko, bo polują na ptaki i je zabijają i chociaż żal jej tych kotów, to jednak przecież cierpi jej dziecko, bo się stresuje i boi, i ona, czyli MM, traci już cierpliwość i powoli ma dość. Kurwa. 
(Nie, nie kurwa MM, tak tylko przeklinam, przecież wyjaśniłam na początku, i wcale nie jestem z tego faktu /z przeklinania/ dumna, zwłaszcza, że obiecałam, że tu, na blogu, nigdy tego nie zrobię. Nigdy nie mów nigdy.)
Ja już wielokrotnie przekonałam się o tym, że kobietom po urodzeniu dziecka odjebuje (tfu! że głupieją!). Dla równowagi dodam, że znam, na szczęście, wiele takich, którym nie odjebuje. Opisany powyżej przypadek nie wymaga komentarza, choć ja dwukrotnie próbowałam wytłumaczyć MM, że naraża się na śmieszność. Że zdjęcie skrzywdzonego zwierzęcia nie jest i nie może być okazją do tego, aby narażać się na śmieszność, pisząc takie głupoty. I po co mi to było? Pięć "kurw" i dwa "pojeby" poleciały w powietrzu na ekran laptopa... Na szczęście jeszcze nie zaczęłam pluć ani toczyć piany. 

Przypadek dwa: pracuję w szkole. W naszej szkole nasi słuchacze oraz przyszli słuchacze mogą kontaktować sie z nami m.in. przez gg. Scena z przedwczoraj:
Sekretarz szkoły mnie woła:
- chodź, coś zobaczysz!
Idę, aczkolwiek bez przekonania.
- zobacz, co ktoś napisał.
Patrzę w monitor na gg, a tam zapytanie od niezidentyfikowanego kogoś: "na jakich kierunkach morzna u was studjować?". Palce robią mi się długie i jak wampir z wyciągniętymi kieruję je w stronę klawiatury.
Sekretarz szkoły:
- odejdź od klawiatury, ja tylko chciałam ci pokazać, żebyś się pośmiała! A co chciałaś napisać?
- chciałam napisać: "spjerdalai".

Przypadek trzy: nadal w szkole. Przyszła słuchaczka złożyć deklarację przystąpienia do egzaminu potwierdzającego kwalifikacje w zawodzie. Generalnie miła. W przedziale wiekowym, którego szczerze nie cierpię, może dlatego, że w myślach świta mi maksyma "to se ne vrati Pane Havranek". A może dlatego, że to wiek głupi. 
Wszystko ładnie i sprawnie idzie, podałam kod cyfrowy zawodu itepe, aż tu nagle:
- a wrzesień to dziewięć jest czy dziesięć?
Osłupiałam. A właściwie w pierwszej chwili nie załapałam. Więc tylko spojrzałam, przypuszczam, wytrzeszczem na panią, która:
- a bo ja nigdy nie pamiętam, haha, to dziewiątka czy dziesiątka?
Dałam za wygraną, spuściłam oczy i powiedziałam:
- dziewiątka, dziewiątka. 

Biorąc pod uwagę powyższe, jakoś coraz mniej potrafię się we współczesną rzeczywistość wpasować. Czuję się jak dinozaur, jak odmieniec. A przecież to nie ze mną jest coś nie tak. Przynajmniej nie w ww. kwestiach.
Reasumując, kurwy latają w powietrzu gęsto, nawet zaczęłam je materializować w wyobraźni jako hybrydy wampira i czarownicy. Latają w mojej głowie na miotłach i od czasu do czasu wylatują przez moje usta. 
Koniec końców, lepiej tak - niż bić, zabijać. Chyba?

Piosenka nieprzypadkowa, wielce wymownie wymowność swoją podkreślająca: