Każdy, kto interesuje się kinem (czytaj: nie tylko oglądaniem filmów) z pewnością usłyszał o aferze, jaka rozpętała się wokół młodej polskiej reżyser, Barbary Białowąs. Dlaczego zdecydowałam się podjąć ten temat? Dlatego, że przejęłam się jej wystąpieniem. Dlaczego się przejęłam? Ponieważ jest kobietą, ponieważ reprezentuje polską inteligencję (inteligencję jako grupę społeczną) i - last but not least - ponieważ jest artystycznym twórcą. Są to fakty. To, czy Białowąs zasługuje na dwa ostatnie przymioty, to już inna rzecz.
Co mnie oburzyło? Udział Białowąs w rozmowie z autorem recenzji jej filmu. Powód udziału w tej rozmowie. Poziom argumentów używanych przez nią. Poziom jej języka polskiego...
Dla porządku przytaczam źródła:
Ponieważ nie widziałam jeszcze filmu, nie będę odnosić się do zakresu merytorycznego tekstu Walkiewicza. Jeśli chodzi o poprawność językową, można znaleźć kilka błędów ale w zasadzie jest to wypowiedź spójna. Jako recenzja rzeczywiście kąśliwie odnosi się w kilku miejscach do Białowąs. Jednakże bez przesady. W moim odczuciu Walkiewicz zachował stosowne proporcje owej kąśliwości.
Oglądałam przebieg tej rozmowy cztery razy. I utwierdziłam się w przekonaniu, że jeśli cokolwiek potrafi mnie wyprowadzić z równowagi, to głupota człowieka, który na głupotę nie powinien sobie pozwalać z różnych powodów (np. bo tworzy sztukę).
To, co poniżej napiszę, absolutnie nie uderza w film Big Love, który z pewnością obejrzę i powrócę do tematu recenzji. Chciałabym odnieść się do tego, co zaprezentowała jego reżyser. Podaję uwagi w punktach:
1. Powód spotkania, który Białowąs podkreśla na samym początku: rozmowa na temat powstawania złych recenzji i na temat niedobrej w jej mniemaniu polskiej krytyki filmowej. Uświadamiam sobie bardzo szybko, słuchając rozmowy, że powód ten jest zasłoną dymną, za którą stoi skrzywdzona i oburzona m.in. przez recenzję Walkiewicza, młoda kobieta, której debiut reżyserski nie został przyjęty tak jak tego chciała.
2. Białowąs przyszła bronić swój film. Przyszła zinterpretować swoje dzieło. Już te dwie kwestie wskazują jednoznacznie na niedojrzałość psychiczną i emocjonalną twórczyni. Białowąs nie dojrzała do tego, żeby owoce swoje twórczej pracy prezentować ludziom. Żaden szanujący się twórca nie zrobi tego, co zrobiła ta kobieta. Dzieło wypuszczone w świat ma się bronić samo - to jest święta i fundamentalna prawda, niezależnie od tego, jaka jest proweniencja dzieła; tj. czy będzie to dzieło malarskie, wiersz czy film. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której np. poeta staje przed krytykiem swojego wiersza i zaczyna tupać nogą i mówić publicznie, że ów krytyk źle zinterpretował jego dzieło (!), że nie zauważył aluzji do Słowackiego oraz trzech świetnie skonstruowanych oksymoronów w piątej strofie. TEGO SIĘ PO PROSTU NIE ROBI. Nie wolno. I już.
3. Reżyser Big Love nie miała pomysłu na swoje "starcie" z autorem recenzji tegoż filmu. Niestety, widać to w jej zachowaniu (nerwowe przewracanie kartek, trzęsąca się noga) oraz słychać w chaotycznie przytaczanych pseudoargumentach, które przywołują mi na myśl populistyczne wystąpienia niektórych niewykształconych polityków. Z drugiej strony widzę Walkiewicza, który niemal ze stoickim spokojem stara się (i widać, że naprawdę usilnie stara się) podążać za tokiem rozumowania swojej interlokutorki ale chwilami się poddaje, załamując ręce i głos z besilności wobec bzdur, które wygłasza Białowąs. Niestety, reżyser przegrywa z kretesem ten swoisty pojedynek.
4. 'Pycha, pycha, pycha' - młoda artystka zadziera głowę niewspółmiernie wysoko do tego, co prezentuje w swoich wypowiedziach (rażące błędy składniowe i leksykalne jeszcze jakoś potrafiłabym wytłumaczyć zdenerwowaniem ale bezsens znaczeniowy i chaos myśli.... - już NIE). Słyszę kilka razy, jak podkreśla swoje wykształcenie: filmoznawstwo, kulturoznawstwo i reżyseria. Jednocześnie daje bezpośrednio do zrozumienia, że w przeciwieństwie do innych osób (np. do Walkiewicza) to daje jej prawo wypowiadać się na temat filmów, na temat kultury i ...na temat tego, co oznacza 'dobra recenzja filmu'. Przypomniał mi się jeden z moich wykładowców, który regularnie robił z siebie pajaca na wykładach, żonglując wyuczonymi zdaniami w językach obcych oraz próbując olśnić nas swoją osobą. Po latach przeczytałam w wywiadzie z nim, jak chwali się, że zna... łacinę. Ten rodzaj żałosnej retoryki szczególnie drażni w wypowiedziach artysty. Nic tak dobrze nie wpływa na jego rozwój jak pokora i dystans wobec siebie. Której Białowąs nie ma i którego nie potrafi nabrać.
Szkoda, że tak wyszło. Z pewnością naiwność Białowąs nie pozwoliła jej przewidzieć, co się stanie po tej rozmowie. A stało się dla niej źle - zbłaźniła się i sama sobie przykleiła łatę, o której internauci, wielbiciele X Muzy i kulturożercy nie zapomną. Na stronie Facebook powstał antyfanklub reżyser https://www.facebook.com/pages/Kulturoznawcy-przepraszają-za-Barbarę-Białowąs/308318109234881; pojawiło się sporo krytycznych jak i złośliwych wypowiedzi na jej temat. Zdecydowanie nie zgadzam się jednak z autorem niniejszego tekstu BIG LINCZ , który uważa reakcję krytykantów Białowąs za lincz.
Reżyser w którymś momencie rozmowy wygarnia Walkiewiczowi odpowiedzialność za słowa, jakich się używa. Otóż, całe to zamieszanie wokół jej osoby jest niczym innym jak przykładem PONOSZENIA ODPOWIEDZIALNOŚCI za swoje słowa.
Zanim popełniłam powyższy wpis, zapoznałam się z poniższymi tekstami, do których i Was odsyłam: