poniedziałek, 12 marca 2012

Baśka miała fajny...gust, czyli o tym, czego twórca nie powinien robić. Krótka rozprawa na temat występu Barbary Białowąs

K

Każdy, kto interesuje się kinem (czytaj: nie tylko oglądaniem filmów) z pewnością usłyszał o aferze, jaka rozpętała się wokół młodej polskiej reżyser, Barbary Białowąs. Dlaczego zdecydowałam się podjąć ten temat? Dlatego, że przejęłam się jej wystąpieniem. Dlaczego się przejęłam? Ponieważ jest kobietą, ponieważ reprezentuje polską inteligencję (inteligencję jako grupę społeczną) i - last but not least - ponieważ jest artystycznym twórcą. Są to fakty. To, czy Białowąs zasługuje na dwa ostatnie przymioty, to już inna rzecz.

Co mnie oburzyło? Udział Białowąs w rozmowie z autorem recenzji jej filmu. Powód udziału w tej rozmowie. Poziom argumentów używanych przez nią. Poziom jej języka polskiego...
Dla porządku przytaczam źródła:

Ponieważ nie widziałam jeszcze filmu, nie będę odnosić się do zakresu merytorycznego tekstu Walkiewicza. Jeśli chodzi o poprawność językową, można znaleźć kilka błędów ale w zasadzie jest to wypowiedź spójna. Jako recenzja rzeczywiście kąśliwie odnosi się w kilku miejscach do Białowąs. Jednakże bez przesady. W moim odczuciu Walkiewicz zachował stosowne proporcje owej kąśliwości.

Oglądałam przebieg tej rozmowy cztery razy. I utwierdziłam się w przekonaniu, że jeśli cokolwiek potrafi mnie wyprowadzić z równowagi, to głupota człowieka, który na głupotę nie powinien sobie pozwalać z różnych powodów (np. bo tworzy sztukę).
To, co poniżej napiszę, absolutnie nie uderza w film Big Love, który z pewnością obejrzę i powrócę do tematu recenzji. Chciałabym odnieść się do tego, co zaprezentowała jego reżyser. Podaję uwagi w punktach:
1. Powód spotkania, który Białowąs podkreśla na samym początku: rozmowa na temat powstawania złych recenzji i na temat niedobrej w jej mniemaniu polskiej krytyki filmowej. Uświadamiam sobie bardzo szybko, słuchając rozmowy, że powód ten jest zasłoną dymną, za którą stoi skrzywdzona i oburzona m.in. przez recenzję Walkiewicza, młoda kobieta, której debiut reżyserski nie został przyjęty tak jak tego chciała.
2. Białowąs przyszła bronić swój film. Przyszła zinterpretować swoje dzieło. Już te dwie kwestie wskazują jednoznacznie na niedojrzałość psychiczną i emocjonalną twórczyni. Białowąs nie dojrzała do tego, żeby owoce swoje twórczej pracy prezentować ludziom. Żaden szanujący się twórca nie zrobi tego, co zrobiła ta  kobieta.  Dzieło wypuszczone w świat ma się bronić samo - to jest święta i fundamentalna prawda, niezależnie od tego, jaka jest proweniencja dzieła; tj. czy będzie to dzieło malarskie, wiersz czy film. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której np. poeta staje przed krytykiem swojego wiersza i zaczyna tupać nogą i mówić publicznie, że ów krytyk źle zinterpretował jego dzieło (!), że nie zauważył aluzji do Słowackiego oraz trzech świetnie skonstruowanych oksymoronów w piątej strofie. TEGO SIĘ PO PROSTU NIE ROBI. Nie wolno. I już.
3. Reżyser Big Love nie miała pomysłu na swoje "starcie" z autorem recenzji tegoż filmu. Niestety, widać to w jej zachowaniu (nerwowe przewracanie kartek, trzęsąca się noga) oraz słychać w chaotycznie przytaczanych pseudoargumentach, które przywołują mi na myśl populistyczne wystąpienia niektórych niewykształconych polityków. Z drugiej strony widzę Walkiewicza, który niemal ze stoickim spokojem stara się (i widać, że naprawdę usilnie stara się) podążać za  tokiem rozumowania swojej interlokutorki ale chwilami się poddaje, załamując ręce i głos z besilności wobec bzdur, które wygłasza Białowąs. Niestety, reżyser przegrywa z kretesem ten swoisty pojedynek.
4. 'Pycha, pycha, pycha' - młoda artystka zadziera głowę niewspółmiernie wysoko do tego, co prezentuje w swoich wypowiedziach (rażące błędy składniowe i leksykalne jeszcze jakoś potrafiłabym wytłumaczyć zdenerwowaniem ale bezsens znaczeniowy i chaos myśli.... - już NIE). Słyszę kilka razy, jak podkreśla swoje wykształcenie: filmoznawstwo, kulturoznawstwo i reżyseria. Jednocześnie daje bezpośrednio do zrozumienia, że w przeciwieństwie do innych osób (np. do Walkiewicza) to daje jej prawo wypowiadać się na temat filmów, na temat kultury i ...na temat tego, co oznacza 'dobra recenzja filmu'. Przypomniał mi się jeden z moich wykładowców, który regularnie robił z siebie pajaca na wykładach, żonglując wyuczonymi zdaniami w językach obcych oraz próbując olśnić nas swoją osobą. Po latach przeczytałam w wywiadzie z nim, jak chwali się, że zna... łacinę. Ten rodzaj żałosnej retoryki szczególnie drażni w wypowiedziach artysty. Nic tak dobrze nie wpływa na jego rozwój jak pokora i dystans wobec siebie. Której Białowąs nie ma i którego nie potrafi nabrać.

Szkoda, że tak wyszło. Z pewnością naiwność Białowąs nie pozwoliła jej przewidzieć, co się stanie po tej rozmowie. A stało się dla niej źle - zbłaźniła się i sama sobie przykleiła łatę, o której internauci, wielbiciele X Muzy i kulturożercy nie zapomną. Na stronie Facebook powstał antyfanklub reżyser https://www.facebook.com/pages/Kulturoznawcy-przepraszają-za-Barbarę-Białowąs/308318109234881; pojawiło się sporo krytycznych jak i złośliwych wypowiedzi na jej temat. Zdecydowanie nie zgadzam się jednak z autorem niniejszego tekstu BIG LINCZ , który uważa reakcję krytykantów Białowąs za lincz.
Reżyser w którymś momencie rozmowy wygarnia Walkiewiczowi odpowiedzialność za słowa, jakich się używa. Otóż, całe to zamieszanie wokół jej osoby jest niczym innym jak przykładem PONOSZENIA ODPOWIEDZIALNOŚCI za swoje słowa.

Zanim popełniłam powyższy wpis, zapoznałam się z poniższymi tekstami, do których i Was odsyłam:

6 komentarzy:

  1. Świetne i spokojne podsumowanie żenującej sytuacji. Filmu też jeszcze nie widziałem, ale zapewne obejrzę, żeby się przekonać, czy pani Białowąs jest tylko megalomanką, czy też rzeczywiście ma coś do przekazania. A jeżeli chodzi o zabawę konwencjami, cytaty itp, to zwykłemu, w miarę wyrobionemu widzowi odkrywanie ich w dobrym filmie sprawi dodatkową przyjemność. W kiepskim nie zauważy ich, bo wyjdzie przed końcem projekcji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawde ta klientka ma cos z glowa przy odpowiedziach na wiekszosc pytan podkresla te swoje ukonczone studia jakby tylko ona je ukonczyla.

    OdpowiedzUsuń
  3. wiecie co, przyznam Wam szczerze, że już przestała mnie irytować natomiast zaczęło mi jej być żal. ot dziewczyna się pogubiła we wszystkim. to żadne usprawiedliwienie ale z drugiej strony - po ludzku mi jej żal bo dostała w skórę mocno... Pozdrawiam i dziękuję za lekturę mojego tekstu oraz za komentarze. Karmel

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie pani Białowąs nie irytowała, być może też miała rację, co do jakości recenzji Walkiewicza. Nie dowiem się tego, jeżeli nie obejrzę filmu. Ale zdecydowanie nie przemyślała swojej strategii przed tą rozmową. Żeby kogoś pouczać, trzeba mieć do tego podstawy, a jej dorobek na razie jest dość mizerny. Gdyby nie powoływała się na swoje wszechstronne wykształcenie w dziedzinie sztuki, tylko powiedziała szczerze: człowieku, wkurzyła mnie twoja recenzja, uważam, że jest powierzchowna, że nie dostrzegłeś tego i tamtego, to nikt nie zakładałby antyfanpage'u na Facebooku. Czyli tak jak napisałaś - ponosi odpowiedzialność za swoje słowa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Całe jej wykształcenie to jakieś prywatne szkółki. Porównywanie się do Almadovara i używanie pojęcia "postmodernizm" bez zrozumienia to jakiś kosmos. Ta dziewuszka to kretynka a film to kuriozum.

    OdpowiedzUsuń
  6. nadal filmu nie widziałam więc nie wiem, czy to kuriozum. Nie chcę jej bronić ale w swojej wypowiedzi Białowąs nie porównała siebie do Almodovara :) powiedziała jedynie, że gydyby taki film zrobił Almodovar to nie byłoby negatywnych recenzji - a to nie to samo co porównanie siebie do twórcy "Drżącego ciała" :) Natomiast zgadzam się z określeniem "dziewuszka" - podtrzymuję moje twierdzenie, że nie dojrzała ona do pokazywania swojej twórczości odbiorcom. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń