wtorek, 15 września 2015

kiedy nie ma już nic

K


kiedy coś się skończyło
i kiedy nie ma już czegoś czegokolwiek nic

trzeba otworzyć drzwi. odejść. próbować uwierzyć w istnienie przystanków drogowych, które nie będą budzić lęku. próbować uwierzyć, że krawędzie przedmiotów nie są po to, aby niespodziewanie przecinać skórę palców. że upuszczone przedmioty nadal są tymi przedmiotami; zmieniły tylko swój kształt i objętość. że bezsenność to taki podły przyjaciel, który przytula i głaszcze po głowie tylko w nocy. że marzenia są towarem dostępnym dla konsumentów poniżej trzydziestego czwartego roku życia. że jeśli się miało coś a potem nie ma się czegoś czegokolwiek niczego, to nie jest koniec niczego tylko status quo. taki koń, którego trzeba dosiąść na oklep i bez lejców. 

trzeba otworzyć drzwi. odejść. próbować oswoić i pożegnać. jakieś nachalne reminiscencje. jakieś skojarzenia. jakieś słowa. jakieś emocje. jakieś dźwięki. czyjąś twarz. własne wszystko. wszystkie jakieś sprawy na wyrost oczekiwane, na wyrost roztrząsane, na wyrost przeżywane. 

trzeba otworzyć drzwi. zrehabilitować korytarze myśli. zagipsować ubytki w ścianach. skleić rozbite kawałki tożsamości. naoliwić tryby emocji. i nie bać się przeprosin. nie bać się słowa przepraszam. nawet wtedy gdy nadawcy przynosi ulgę a adresata  boli.

trzeba płakać. a potem pić. a potem krzyczeć. a potem milczeć. a potem śmiać się. 
a potem
?






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz