sobota, 1 października 2011

O głodach - debiutująctu (tu)

G

Jakiś czas temu niżej podpisany uświadomił sobie, że w wyjątkowo uzależniający sposób angażuje się w rozmowy na FB, opowiada radośnie historyjki ekshibicjonistyczne ze swego życia, przez telefon gada, śmieje się, planuje turbohedonistyczne weekendy, zapomina o codziennych obowiązkach a jego głowa ląduje nieomal automatycznie w chmurach. Wytłumaczenie takiej sytuacji wymagało umiejętności Sherlocka Holmesa. Właśnie jego metoda sprawiła, że przypomniałem sobie o swoim głodzie życia, a takie działania to pewnie po prostu...burczenie w brzuchu.
Z głodu...

K

Pisząc o głodzie, chciałabym od razu przeprosić czytelnika za mój brak umiejętności myślenia wyższego, który przejawia się w lawirowaniu pomiędzy metaforami i żaluzjami.
Z sympatii do Grzechu postanowiłam zrezygnować z tekstu o perwersji i podporządkować się tematowi jaki popełnił Tenże.
Zatem pisząc o głodzie – chciałam wspomnieć o sytuacji, jaka mi się przydarzyła w pracy.
Otóż – ostatnimi czasy mam nieustanny głód pomidora. To znaczy jeść je chcę niesutannie. Nieustannie raczej. I dzisiaj znowu miałam pomidora na śniadanie. Wszystko byłoby tak samo jak w każdy poprzedni wtorek czy piątek. Jednakże w momencie, gdy wzięłam go do ust – to znaczy pomidora – ten niespodziewanie uzewnętrznił mi się na rękę w postaci nasionek, które oblepiły mi paluchy. I szczypało niemało bo miałam skórę zadartą na palcu. Z konsternacją zerknęłam na kolegę naprzeciwko, ten jednakże nie spostrzegł niczego. Wpakowałam więc pospiesznie pomidora do buzi i okiełznałam go między zębami, z małą pomocą języka. Pękł skubany przy pierwszym nacisku. Z uwagi na to, że był napęczniały od soku (długo dojrzewać musiał był) łatwo przeszedł mi przez gardło.
Co się z nim stało dalej, gdy znikł był zupełnie w środku mnie – nie wiem. Muszę zgooglować.
Reasumując, słowo szczerości od Karmel – uważajcie z głodami; można się przez nie pobrudzić i wyjść z obszczypaną skórą. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz