czwartek, 6 października 2011

O blogu i marihuanie

K


Jak zwykle za dużo… za dużo mam do powiedzenia… Siostra Zet będzie znowu psioczyć, że blog przegadany… A Grzech mnie zostawił samą tym razem.

Pierwsze primo – blog. Sprawdziłam naiwnie w wyszukiwarce google. Oczywiście, że nasz blog jeszcze tam nie istnieje. Ale czy to nie piękne? Na te dwa słowa kluczowe wyskakują z jednej strony słodkie karmelowe treści do spożycia, z drugiej kościelne obrazki, święci, historie… Karmel – znaczące słowo w nomenklaturze kościoła katolickiego. Z jednej strony – słodycz a więc w pewnym sensie rozpusta. Z drugiej strony – karmelitańskie zakony, modły, posty, umartwianie się… Trochę jak ulice Meksyku – z jednej strony ikony i obrazy święte a z drugiej kurwy gotowe dać ułudę szczęścia za odpowiednią opłatę.
Hmmmm... Kwintesencja życia? A nie jest tak? W waszym życiu? Że pierwej szczęście, słodycz a potem zmartwienie, gorycz i tak na przemian?

Drugie primo – marihuana. Brzmi groźnie? Pewnie. Jak narkotyk. Bo nim jest. Jak: papierosy, alkohol, słodycze, telewizja, Internet, gry hazardowe et cetera, cetera…
Jednakże. Po marihuanie, jeśli spalacie czyste zioło, nie ma kaca. A na drugi dzień wszystko człek pamięta. Usłyszałam po spaleniu: „a teraz nawijaj sobie taki film jaki chcesz”. Nie zrozumiałam. Ani też nic się nie zadziało. Ale po godzinie napadła mnie…. Lekkość życia. Niech będzie „unbearable lightness of being” wiadomo kogo i wiadomo przez kogo sfilmowana (nie? to odsyłam chociażby na http://www.filmweb.pl/) Leciutko jest po tym. Z życiem. Śmieszno bardzo. I naprawdę – jaki sobie „film wkręcisz”, taki będzie się dział. Ja kwiczałam ze śmiechu. Po prostu. W wielkim skrócie żeby nie przegadać. Gorzej jeśli komuś zbierze się na amory… Może nic z tego nie wyjść. Po spożyciu wszystkie atrybuty cielesne podniet seksualnych nagle takie śmieszne się wydały. Jak zabaweczki sympatyczne. Do pogłaskania. Pośmiania się. I lulu. Lulu z aniołami. Nic złego się nie stało. Marihuana nie jest złem.
Złem jest brak umiejętności dozowania sobie jakiejkolwiek przyjemności. Esto memor!

Wiem Siostro Zet, znowu przegadałam… przepraszam. Ale przez moje palce przebiega tabun myśli. Istna Wielka Słowna Pardubicka. Ale tym razem – prrrrrrrrrr……





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz