G
Na prywatnej i subiektywnej liście największych bzdur wypowiadanych z nieuzasadnionym poczuciem objawionej prawdy czołowe miejsce zajmuje zdanie "Nie istnieje przyjaźń męsko-damska. Zawsze chodzi o seks". Kilka dni temu udało mi się na szczęście delikatnie (ale też i przypadkowo) podważyć pewność siebie kolejnej osoby, która powtarza te słowa.
Z K. znany się kilkanaście lat i tak się składa, że jest ona siostrą bliżniaczką dziewczyny, z którą studiowałem (to, że podkochiwałem się w niej nieskutecznie nie stanowi istotnej informacji dla dalszej historii). I chociaż nasze rozmowy na początku prześlizgiwały się po powierzchownych tematach, po jakimś czasie okazało się, że możemy i chcemy rozmawiać o czymś więcej, pojawiło się więc i powierzanie jakichś
tajemnic, udzielanie i słuchanie rad, a i wypłakiwanie się w mankiet zaobserwować by mógł jakiś uważny
obserwator z lornetką dobrej niemieckiej firmy. Rykoszetem polubili mnie jej rodzice, całkiem celowo udało nam się pojawić na kiczowatych dyskotekach i imprezach, gdzie celowo podsłuchałem kilka uroczo
nieskutecznych tekstów na podryw. I niewiele się zmieniało, gdy zmieniał się mój i jej stan uczuciowy czy też jej (uff! na szczęście nie mój:) stan cywilny. W międzyczasie urywały się jej luźniejsze znajomości,
czasem okazywało się nawet, że osoba posiadająca męża czy też żonę przekonywała się, że z powodu tego sukcesu nie są jej już potrzebni znajomi, znikali też gdzieś moi kumple, których porywała czarna dziura
zwana codziennością. I takie sytuacje mogły pogłębiać brak wiary w ludzi, zadumę, delikatnie przywoływać albo też jakoś umacniać przyjaźń...
Kilka dni temu pojawiłem się z K. na kiczowatej i może nawet prowincjonalnej dyskotece, gdzie dołączyła do nas moja Ex z kilkoma koleżankami. Ja piłem drinki, K. tańczyła z dziewczynami, gadaliśmy i wygłupialiśmy się wspólnie a na parkiecie udało mi się nawet nieskładne ruchy wykonywać do muzyki siermiężnej. Jak zareagowała jedna z niewiast? "Jesteście Parą, prawda?", "Nie. Przyjaciółmi" -
odpowiedziała K. I tu padło zdanie "Nie istnieje przyjaźń..." ale nie było ono chyba zbytnio przekonujące nawet dla osoby je wypowiadającej.
Kiedyś myślałem, że ludzie, którzy nie rozumieją przyjaźni męsko-damskiej i chowają ją do szafy razem z
Yetim, tak naprawdę nigdy nie rozpoznaliby przyjaźni - nawet, gdyby wyszła im z kieszeni i ugryzła mocno w łokieć. Sami nie potrafią stworzyć czy też pielęgnować takiego podejścia do innych ludzi, więc czują się
lepiej, negując jego istnienie pomiędzy przedstawicielami płci przeciwnej. Teraz znam 1242 ciekawsze
tematy do przemyśliwania w wiosenne wieczory...
To w którym momencie powyższej wypowiedzi jest uzasadnienie tezy, że jest jednak możliwa przyjaźń pomiędzy kobietą a mężczyzną??? (nie włączając w to oczywiście uczucia głębszego od przyjaźni...)
OdpowiedzUsuńG
OdpowiedzUsuńDroga Kamo! Cały post miał w założeniu w sposób nienachalny i daleki od słowiańskiego mądrzenia sie udowadniać tą oczywistą dla wątkopisarza tezę.
Wciąż to Cięn nie przekonuje? Z przyjemnością rozpatrzyMY reklację. Ale powinna być ona bardziej konkretna....
Tak czy siak wyżej podspiany dziekuje za odzew.