środa, 21 listopada 2012

Nie pójdę na "Hobbita" bo padły zwierzęta (?)

K

Na portalu społecznościowym kilka prozwierzęcych osób i organizacji podniosło alarm z powodu doniesień na temat zwierząt, które padły rzekomo na planie "Hobbita". Na filmwebie również. A oto informacje z dwóch różnych źródeł:
Jak wynika z artykułów, na planie filmowym żadnemu zwierzęciu nic się nie stało, natomiast winą producentów i twórców filmu było to, że nie interweniowali w sprawie złych warunków bytowych zwierząt na farmie.
Cytuję wypowiedzi użytkowników Facebooka: 
" skurwysyny!!!! a zeby film okazał się klapą!!!!"
"o nie obejrzę tego filmu , nie ma takiej opcji !"
"I chyba założę inne konto i będę spamować wysyłając artykuł na zagraniczne portale"
"Szkoda, bo miałam wielką ochotę pójść na to do kina. W tym momencie to wykluczone."
Itd.
PETA planuje w USA bojkot filmu, zapewne dołączą się inne organizacje. 

Postanowiłam się ustosunkować do tej sprawy.
Przede wszystkim nie sądzę, aby producentów filmu ominęła surowa kara. W USA prawo na rzecz zwierząt przeważnie działa bardzo skutecznie. W tym przypadku, jakże już nagłośnionym, tym bardziej tak się stanie.
I bardzo dobrze, niech zapłacą surową karę - choćby ku przestrodze dla innych. Aby było wiadomo, że lekceważenie takiej sprawy, jak warunki bytowe zwierząt wykorzystywanych przy tworzeniu filmu, nie są kwestią ani błahą, ani marginalną.
I tyle, dalej bym się tym już nie emocjonowała.
Dlaczego?
Ponieważ był to JEDNORAZOWY wypadek. 
Tymczasem, nasza codzienność dostarcza nam wielu innych powodów do organizowania bojkotu. Jeden z przykładów: firmy typu Tesco czy Carrefour codziennie wykorzystują laboratoryjnie masy zwierząt. Codziennie odbywa się ich ciche i niewyobrażalne cierpienie. W jakim celu? Dla kasy. Dla kremiku do twarzy i zasypki do dupki. Ale nikt z oburzonych na Jacksona i jego ekipę nie pokusi się na bojkot Tesco, w którym robi się - przynajmniej kilka razy w tygodniu - zakupy. Dlaczego? Ponieważ dużo łatwiej jest zbojkotować film RAZ poprzez niepójście do kina niż organizować czasochłonną akcję długofalową.
Więc czy istotnie chodzi o dobro zwierząt?
NIE.
Wydarzenia tego typu (jak przewinienie producentów i twórców "Hobbita") są przez niektórych ludzi (przez wielu, wielu, wielu) poddawane "twórczej obróbce" z kilku powodów.
1. Nieświadomie lubimy złe informacje oraz lubimy je przekazywać (zdjęcie z psem do adopcji ma mniej udostępnień na FB niż informacja o 27 padłych zwierzętach, które były wykorzystywane w filmie).
2. Istnieje nieuświadomiona i tłumaczona zupełnie inaczej potrzeba potwierdzania własnej dobroci oraz prawomyślności. Zaś portale takie jak FB są doskonałym miejscem do zaspokajania tej potrzeby. Przede wszystkim dlatego, że kosztuje to minimum wysiłku. Wystarczy coś napisać (np. " skurwysyny!!!! a zeby film okazał się klapą!!!!"), gdzieś kliknąć, coś udostępnić. Trzy ruchy zajmujące kilkanaście sekund, które dają człowiekowi względnie trwałe przekonanie o słuszności i dobru poczynionych ruchów, oraz które poprawiają humor i utwierdzają w przekonaniu, że jest się "prozwierzęcym" i że coś się dla zwierząt robi.

A ja jestem typem francy, która stwierdza: nie, 'moi drodzy', to, że napiszecie pełny oburzenia czy też wyciskający łzy komentarz pod zdarzeniem dotyczącym zwierząt, NIE CZYNI z Was obrońcy zwierząt. Nie zmieniacie tym NIC w życiu ŻADNEGO zwierzęcia. I bądźcie tego świadomi.

Reasumując.
Cały hałas wokół Jacksona i jego ekipy kolejny raz utwierdził mnie w przekonaniu na temat nieskończoności ludzkiej ignorancji.
I TAK, wybieram się na  "Hobbita" do kina. Nie mogę się wręcz doczekać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz