piątek, 19 września 2014

Wojenko, wojenko, cóżeś ty za pani? Albo tekst zupełnie niepatriotyczny.

K

Chciałam napisać, że zapewne byłabym pierwszym cywilem, który spierdzieli z tego kraju, gdyby wybuchła wojna polsko-ruska pod flagą niebiesko-żółtą. Dociera do mnie coraz więcej informacji z tak zwanych nieoficjalnych źródeł, że coś się dzieje. Że trwa jakaś mobilizacja polskich zawodowych wojskowych a wieści, które docierają do reszty Europy z Ukrainy, są mocno okrojone i że tam przy granicy dzieje się bardzo dużo i bardzo źle. I jeszcze jakiś Rusek powiedział, że Polska będzie zmieciona z powierzchni ziemi czy coś w podobie. Nosz ku*wa, a ja siedzę po godzinach, szykując dzienniki lekcyjne i robiąc przydziały godzin dydaktycznych moim nauczycielom. A mogłabym w tym czasie pić wódkę w hotelu i spoglądać na przystojnych Skandynawów, mając w dupie szkołę i pracę w ogóle, skoro wisi nad nami widmo śpiewania "hej chłopcy, bagnet na broń"..... Nie, nie jestem "patryjotom" w wymiarze martyrologa, który pobiegnie na barykady i będzie pierś wystawiał na świszczące kule. Dlatego, że Polska, jak każdy inny kraj, składa się z 80% idiotów, do których sama strzelałabym jak do kaczek, gdyby to było prawnie dozwolone i gdybym nie była pacyfistą. Dlatego też, że tego, co szanuję, czyli geograficzno-krajobrazowe uroki ziemi polskiej, nie ochroniłby żaden mój heroiczny czyn, gdyby już dziedzice Syberii wdepli z buciorami nad Wisłę, niekoniecznie z zamiarem zorganizowana grill party nad wodą. Dlatego też, że to, co mnie w coraz mniejszy sposób spaja z Polską, czyli polska kultura, jawi mi się jako karykaturalny twór udziergany z zachodnich naleciałości, rodzimych kompleksów, tudzież twór powstający z desperackiej potrzeby twórcy zbicia mamony na czynsz i Volkswagena albo inszego Lexusa.. Wielcy naszej kultury sukcesywnie umierają, więksi od nich już dawno nie żyją a wokół panoszy się wirus grocholszczyzny. 
Literatura gównem stoi i nie obroni jej smrodu nawet Myśliwski. Z muzyką trochę lepiej, ale też na przykład taki Możdżer bardziej ceniony jest za granicą niż we własnym kraju. Sztuka zaś dawno udławiła się abstrakcyjnym stolcem i albo wydala z siebie "głębokie" i "trudne" w odbiorze bohomazy, albo epatuje fallusami na krzyżu i innymi feministycznymi zajadłościami niskich lotów. 
Tak, wiem, generalizuję w pesymistyczny sposób. A co..., kto mi zabroni.
Reasumując, jako obywatel świata, popadam w  zdradę stanu, i za Marią Peszek, przytaczam, choć ona to w innym kontekście wyśpiewała: "w owczym pędzie giną owce a ja schodzę na manowce". Amen.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz