środa, 25 lipca 2012
Magnes na dziwaków, czyli efekty uboczne intensywności kreowania
G
Całkiem niedawno Grzech doświadczył intensywnego urlopowania w miejscu, gdzie kończą się linie kolejowe a upał leci z nieba jak szalony i przy okazji wrócił do świata nadmorskiego z dziwną przypadłością, zwaną roboczo magnesem na dziwaków.
A wszystko zaczęło się od pomarańczy. A dokładnie od teorii, gdzie ów owoc cytrusowy miał zaszczyt główną rolę zagrać.Bo kilka lat temu Grzech, rozmawiając ze swoją ówczesną niewiastą na temat różnic osobowościowych, swoje pragnienia i pomysł na życie (a właściwie głód życia) porównywał do łapczywego pożerania pomarańczy i uśmiechu demonicznego gdy sok spływa po brodzie. Teoria dosyć infantylna, ale tedy rolę swoją spełniała.
I gdy na początku lipca Grzech pojechał sobie z Siostrą Zet w odwiedziny do Pani Karmel to starał się stosować ów pomysł na życie w każdej sytuacji. Na stacji benzynowej szacownego małżonka Pani Karmel więc udawał, Panią w sklepie z prasą terroryzował wizją całodniowego przesiadywania pod klimatyzatorem. Inaczej mówiąc - próbował każda sytuację codzienną zamienić w jakieś rubaszne i absurdalne dziwactwo.
Intensywne i udane urlopwanie w Wielkopolsce ( brawo dla Czytelników, którzy domyślili się, że to właśnie owa kraina z początku niniejszego wpisu) zakończyło się turbointensywną podróżą* do mazowieckiego miasta, gdzie Grzech spotkał się Panią Leną i spędził z nią nieomal cały dzień w opustoszałym centrum handlowym. Ale kierując się do owego centrum taksówką uroczo dziwaczną rozmowę z taksówkarzem miał **.
No i tu docieramy do tego magnesu tytułowego. Bo okazało się, że kreowanie takich sytuacji po pewnym czasie je przyciąga. A Grzech przekonał się o tym kilka dni później, gdy przyszło mu o 2 w nocy pomagać Dwóm Uroczym Paniom przestawić lodówkę na stacji benzynowej i jeszcze później, gdy Pani 40 letnia, ubrana jak 17 letnia dziewoja, prosiła go o odczytanie smsa na małym ekraniu jej telefonu. Ku zaskoczeniu Grzech zareagował jednak rumieńcem i burknął "tam jest wyraz brzydki". Bo okazało się, że Pani otrzymała najbardziej treściwego i staropolskiego smsa ze słowem "spierdalaj"
* Podróż była intensywna i szalona. Bo początkowo Grzech jechał jednym pociągiem i oglądał o 4 rano wschód słońca nad Jarocinem, potem przesiadał się na drugi pociąg; jeszcze później jechał inszym pociągiem w siną dal a 322 zdrowasiek później i za pomocą taksówki dotarł do celu swej podróży. W trakie Grzech się czuł jak insza wersja "psa co koleją jeździł".
** Z historyjki taksówkarza warto zacytować końcówkę, czyli to, że nie lubi swojej żony bo jest (tzn. żona) z Gdańska, humorzasta i na dodatek "mordziata"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Taak..a jeśli ktoś marzy o opustoszałym centrum handlowym to takie rzeczy tylko u mnie :)
OdpowiedzUsuńLena z mazowieckiego miasta.