poniedziałek, 29 października 2012

Cytat

G
Powiem ci jednak, że gdybyś zobaczył zdjęcie panny Marthy R, nie jestem wcale pewny, czy doceniłbyś piękno, które ja dostrzegam w niej za każdym razem, gdy ją widzę. Przeciętnemu oku lub obiektywowi aparatu (Martha powiedziała mi kiedyś, że ma swoje zdjęcie: rodzice opłacili fotografa, gdy w zeszłym roku kończyła 19 lat) wydałaby sę po prostu niską, nieco surową kobietą o pociągłej twarzy, lekko negroidalnych ustach, prostych włosach czesanych z wyraźnym przedziałkiem (wyraźnym do tego stopnia, że wydaje się, że łysieje na czubku głowy), głęboko osadzonych oczach, oraz nosie i cerze, które bez trudu zapewniłyby jej pracę na plantacji bawełny na amerykańskim południu.
Sama fotografia Marthy R. nijak nie jest w stanie odzwierciedlić energii, którą tętni, jej żarliwości, zmysłowości,  wielkoduszności i zuchwałości. Wiele kobiet (a z jedną taką żyję na co dzień) potrafi emanować udawaną fizyczną zmysłowością i urzekać nią mężczyzn; umieją się odpowiednio ubierać, malować i trzepotać rzęsami, mimo że wcale tej zmysłowości nie czują. Przypuszczam, że to zwykłe przyzwyczajenie narzuca im taki sposób zachowania.  Zdarzają się jednak nieliczne wyjątki (takie jak Martha R.) będące prawdziwym ucieleśnieniem namiętności. Znalezienie takiej kobiety w stadzie niezbyt czułych, niespecjalnie wrażliwych i niespecjalnie żywo reagujących kobiet, jakie zamieszkują Anglię w latach sześćdziesiątych XIX wieku, przypomina nie tyle trafienie na złoty samorodek w kopcu piasku, ile raczej odkrycie żywego i ciepłego ciała wśród zimnych, martwych kształtów, zalegających katafalki w paryskiej kostnicy, dokąd z takim zapałem zaciągnął mnie Dickens.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz