piątek, 8 września 2017

mucha w kropli wody

K

kilka dni temu przydarzyło mi się coś, co można by określić jako zabawne / dziwne / zwykłe / niezwykłe / ontologicznie ironiczne.... właściwe słowo niech wybierze sobie Szanowny Czytelnik, gdy dobrnie do końca tekstu.

godzina 7.30, weszłam do łazienki na poranną toaletę. zerknęłam do wanny, ponieważ znajdowało się w niej coś czarnego. mianowicie mucha. duża mucha. wanna była w 99 % sucha. ten 1% stanowiła kropla wody, która zapewne ostała się po mojej wieczornej kąpieli. i w tej kropli motała się mucha. wyglądało to o tyle kuriozalnie, że, jak już wspomniałam, pozostała powierzchnia wanny była zupełnie sucha. zapatrzyłam się w bezradność owada. miałam ochotę popchnąć go i pokazać mu, że milimetr obok kropla się kończy więc mucha może ocalić swój nędzny żywot i powędrować w bezpieczne dla niej miejsce. jednakże nie zrobiłam nic. poirytowana tępotą stworzenia, oczekiwałam na rozwój sytuacji. mucha bezradnie poruszała odnóżami, kręcąc się w kółko. jakby widziała wyłącznie wodniste granice tej niebezpiecznej enklawy i nic poza nimi. w jakimś empatycznym odruchu chciałam zakończyć ten osobliwy teatr walki o życie. mimo tego, wyszłam.
godzina 18.25. wróciłam do domu z pracy i pospiesznie powędrowałam na górę do łazienki. mucha już nie żyła. utopiła się w tej kropli. zanim otwarłam drzwi, miałam nadzieję, że zastanę pustą wannę. zrobiło mi się smutno. nie z powodu muchy, której rozmaite gatunki skazuję na eksterminację w okresie wiosenno-letnim, ilekroć mam sposobność. zrobiło mi się smutno, bo nagle napadła mnie myśl, że to jestem ja. że ta mucha to ja. w wielu życiowych sytuacjach usidlona przez ciasne tu i teraz, zza ścian którego nie widzę nic więcej. czy mam czekać na moment, w którym, podobnie jak ja tę martwą muchę, ktoś lub coś zmyje mnie do kanalizacji silnym strumieniem z prysznica? ................


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz