środa, 13 lutego 2013

Orgazm życia

K


W artykule, do którego linka wstawię za paręnaście zdań, a nad którym się zadumałam, przeczytałam takie oto zdanie:
     "Przychodzi taki moment, że chce się przeżyć orgazm życia''
Nie chcę Was, drodzy Czytelnicy, zwodzić, że piszę właśnie "hot article". To będzie "sex story" à rebours.
Autorka tego cytatu już nie żyje. 
Podczas czytania wywiadu z nią, pojawiło mi się w głowie kilka tematów, które nie sposób spakować w jednym tekście. Mianowicie: pojęcie kobiecości, wyobrażenia na temat seksu oraz kategoria "innego", czyli człowieka, który z jakichś przyczyn "odstaje" od większości. 

Zacznę od końca: ja bardzo nie lubię kategorii "większości"; bo kierowanie się nią w rozważaniu podmiotowości człowieka, najczęściej jest krzywdzące względem tych, którzy należą do jakichkolwiek "mniejszości". Jedyny kontekst, w którym tę kategorię uznaję za słuszną, stanowi akt głosowania, demokratycznie ustanawiający  jakiś porządek przez większość głosów. Poza tą sytuacją, pojęcie "większości" spowodowało i powoduje więcej zła niż dobra. Ten, kto należy do "mniejszości", jest "poza", jest obcy, jest nieznany; co więcej, nie musimy go poznawać ani próbować zrozumieć, ponieważ to on ma obowiązek dostosować się (zunifikować?) do "większości". A jeśli nie chcą / nie mogą - niech siedzą cicho.
Zapewne pomyślicie, że mam na myśli homo/transseksualistów albo mniejszości narodowe. Nie tym razem. 
Mam na myśli ludzi dotkniętych chorobą nowotworową. Albo ludzi niepełnosprawnych. 
Ależ oczywiście, że nie krzywdzimy ich, my "zdrowa większość". Wprost odwrotnie. Ocieramy łzy, oglądając o nich filmy dokumentalne, wpłacamy pieniądze na konta fundacji. Gorzej, gdy na ulicy mamy minąć łysą głowę - należącą niekoniecznie do skina. Gorzej, gdy u znajomych zdarza się "taka tragedia"; nagle nie ma o czym z nimi rozmawiać. A właściwie jest o czym. Tylko trzeba do tego przybrać pozę  "współczująco-żałobniczą". W duchu zaś przemyka nieśmiało i skrycie myśl: "jak dobrze, że to nie ja, że to nikt z moich". Po obejrzanym dokumencie oglądamy reklamę o najnowszym kremie przeciwzmarszczkowym, wiadomości, odcinek serialu i program o tańczących na lodzie małpach celebrytach. Historia człowieka "z rakiem" mieści się w tym porządku pod paroma warunkami. Że jest "z daleka", że pozostaje w enklawie swojego domu, ośrodka, szpitala, hospicjum (getcie?). Byle nie blisko i byle nie za bardzo w myślach. Bo po co? Za łysą głową się obejrzymy - chory/a? Czy wariat/ka? 

Jeśli chodzi o pojęcie kobiecości i wyobrażenia na temat seksu - nie oszukujmy się. Nawet najbardziej uważny względem manipulacji marketingowo-reklamowej człowiek może się przyłapać na tym, że jego wyobrażenie jest jakieś tak zaskakująco tożsame z tym, co znalazł w internecie. Ponieważ siła rażenia tej dwuczłonowej machiny ogólnoświatowej podobna jest do siły rażenia bomby atomowej. Więc nawet jeśli dzisiaj jeszcze nie wiesz, że chcesz bzyknąć młodą kobietę o idealnej cerze, idealnej figurze (duże piersi, osa w talii, krągłe biodra, nogi do nieba) - nie przejmuj się, zdążysz sobie to jeszcze uświadomić. I jeśli jeszcze nie wiesz, że tylko młody, idealny facet z kaloryferem zamiast brzucha i wykurwistym bicepsem jest ci potrzebny do szczęścia, to nie miej wątpliwości, że nadejdzie dzień, w którym potrzeba ta stanie się dla ciebie prawdą. Żadnych ubytków, niedostatków, ułomności, braków i zmarszczek na słońcu, parafrazując Wisię Sz. Bo inaczej nie stanie i nie zrobi się wilgotno. Słyszałeś/łaś o historiach kobiet, które tak wstydzą się swojego ciała (po ciąży, po przytyciu, po chorobie, po operacji, po wypadku itd...), że przy uprawianiu seksu włączenie światła równa się wylaniu na nie wiadra z lodowatą wodą? Że gdy dotykają swojego zwisającego brzucha i rozstępów na biodrach, swoich blizn, miejsca po usuniętej piersi, to czują obrzydzenie do siebie samych? Zastanawiałeś/łaś się, dlaczego tak jest? Przecież w wielu przypadkach te kobiety mają kochających partnerów czy mężów, czy też partnerki. I oni nie widzą w domniemanej niedoskonałości ciała problemu. Więc o co chodzi?

Teraz wklejam rzeczony na początku mojego wpisu artykuł: Seks i rak - czy to da się połączyć? I jeszcze jeden: Zbieramy na cycki, nowe fryzury i dragi. 
I właściwie zamilknę. Mając nadzieję, że dają Wam te wywiady do myślenia i że coś dobrego dzięki nim się zrodzi. 

Pisząc ten tekst, słuchałam:


1 komentarz:

  1. Zgadzam się absolutnie, Joanna wielu z nas dała takiego "kopa do życia"-pięknego, świadomego- tak przede wszystkim świadomego. Tyle chciałam napisać.

    OdpowiedzUsuń