Tekst ów został zainspirowany przez Grzecha po wczorajszej naszej rozmowie na temat damsko-męski, na temat podrywania i randkowania. Jeszcze dzisiaj dostaję gęsiej skóry i w myślach wołam "o jezusicku drogi!".
1. Pośród wielu zarzutów, jakie bezlitośnie stawia mi Grzech, jest ten, że bardzo rzadko wychodzę z domu w celach towarzyskich. O ile Grzech potrafi weekend za weekendem przebalować i przerandkować, o tyle dla mnie wyjście na koncert albo spotkanie się z kimś raz na dwa, trzy miesiące jest oznaką niezwykłej towarzyskiej aktywności. Zaś randkowanie czy podrywanie nie mieści mi się w ogóle w głowie. Pierwszą rzecz wprowadzającą w temat mam za sobą.
2. Tytułem drugiego wprowadzenia - szczególnie nie lubię uogólnień typu: każda kobieta lubi..., każda kobieta pragnie... bo my, kobiety wszystkie.... Najczęściej w takich sytuacjach dochodzę do hipotezy, że najwidoczniej nie jestem kobietą. Ale nie nie nie, jestem kobietą, owszem. Po prostu nie jestem "każdą" i nie jestem "wszystką" i przypuszczam, że nie jestem w tym odosobniona. Otóż nie lubię: kwiatów (dostawać), biżuterii (poza dwoma wyjątkami), pomadek, szpilek i w ogóle butów na obcasach, słodyczy pod wszelaką postacią itp. dupereli. Na liście słów działających na mnie jak zapach cytryny na kota znajdują się: kochanie, koteczku, misiu, króliczku, pączuszku - dalej nie wyliczam. Wiadomo, o jakie słowne 'kwiatki' chodzi.
Ad 1. Randkowanie? Podrywanie?
Cała słowna "obudowa" (złożona najczęściej z banalnych, lukrowanych i nieautentycznych zwrotów), jaką facet sprzedaje dopiero co poznanej dziewczynie / kobiecie na dyskotece, w kawiarni i nie wiem, gdzie jeszcze, jest po to, aby uprawiać z nią seks. I nikt mi nie wmówi, że jest inaczej. Oczywiście, ludzie inteligentni wiedzą, że jest to rodzaj gry, w jaką dwie osoby świadomie zaczynają grać, bo postrzegają to jako przyjemne. Ok, rozumiem to! Nie bronię! Niestety albo stety, ale ja należę do tego rodzaju osób, które w takich sytuacjach użyłyby zwrotu "nie pierdol i przejdź do rzeczy". Trudno, nazwijcie mnie chamem, pozbawionym wyobraźni, wrażliwości, romantyczności i co tam jeszcze. Ale nie ja jedna spośród kobiet ległam ze śmiechu, patrząc na ten obrazek:
Grzech zapewne powie: no i w ten sposób 2000 lat ewolucji poszło na marne - tylko za włosy ją i do jaskini.
Otóż nie :-) To, że uważam takie gry i czcze rozmówki za stratę czasu wynika z tego, że jestem bardzo wrażliwa na słowa kierowane do mnie i bardzo wyczulona na ich autentyczność. Moja Siostra Zet opowiadała mi kiedyś o doświadczeniu tzw. podniecenia intelektualnego. Otóż facet, z którym rozmawiała, tak potrafił oddziaływać na jej umysł, nie grając w żadną grę pt. podrywanie i nie stosując żadnych banalnych technik podrywania, że Siostra Zet doznała czegoś w rodzaju intelektualnego orgazmu. Jednakże do takiego przeżycia potrzeba faceta o nieprzeciętnej inteligencji. I tu zaczyna się problem polegający na tym, że trudno na takiego trafić. Trudno trafić na faceta, który będzie biegle operował aluzją, ironią i autoironią, potrafił bawić się słowami i wchodzić w błyskotliwe słowne interakcje na tym poziomie ze swoją rozmówczynią.
Ad. 2
Co widzicie gdy pomyślicie o słowie "romantyczne", "romantyczny", "romantyczna"? Facet z bukietem czerwonych róż. Czerwone coś (poduszka, serduszko itd.). Kolacja przy świecach. Zachód słońca nad morzem. Trzymanie się za ręce w czasie spaceru na plaży. Myślę, że każdy z Was poszerzyłby tę listę o co najmniej kilka innych przykładów. Wydaje się Wam, że to byłyby Wasze pomysły? Może Wam się wydawać, ale nie należą one do Was. Należą one do ludzi napędzających wielką światową machinę marketingową, która ma spowodować w ludzkich umysłach to, że jak w takt zaklętej muzyki 14.02 będziesz zapierdzielał do kwiaciarni po konkretny i ten jeden kwiat, ale już 08.03 zamiast czerwonej róży popędzisz po tulipanki. O romantycznych kolacjach przy świecach można przeczytać w babskich pisemkach, w internecie, usłyszeć w TV itd. Pokłóciłeś się ze swoją partnerką? Przyjaciel doradzi Ci kupno kwiatów + kolację przy świecach. Mylę się? Zachody słońca, trzymanie się za ręce, długie spojrzenia w oczy - to wszystko zostało wyeksploatowane przez popkulturę, obejrzysz to w filmach (szczególnie komediach romantycznych) i popteledyskach.
To są KLISZE powielane przez zbiorową świadomość. I tak jak Gombrowicz uciekał przed pupą, gębą i łydką, tak ja nie mam zamiaru ulegać temu ustrojstwu - właśnie z tego powodu, że ktoś mi każe, nabija mnie w butelkę i jeszcze chce za to kasę. NIET.
Tak samo jest w przypadku wszystkich słodkich zwrotów typu kochanie, króliczku, misiaczku. Ludzie nauczyli się ich z seriali i filmów. Mnie osobiście szczególnie razi, gdy para publicznie obnosi się z czułością względem siebie. Włącza mi się wtedy radar wykrywania nieautentyczności. Szczególnie kobiety lubią takie popisówki: kochanie, misiaczku, przy innych. Znam związek ze sporym stażem, w którym ona uwielbia w towarzystwie miziać swojego misiaczka i torpedować go kochaniami. Zupełnie jej to nie przeszkadza za parę godzin pokłócić się z nim - nadal w towarzystwie - i wyzwać go od palanta i durnia.
Koniec i bomba a kto czytał, ten trąba!
Ps. Żeby nie było, że ze mnie zimna sucz, na właściwe podsumowanie i zakończenie
wrzucam pieśń szczególnie mi bliską, posłuchajcie:
G
Czytanie wynurzeń Karmel na temat spraw okołoromantycznych przyprawiało mnie o wrażenia wszelakie. Czasem na głupi śmiech mi się zbierało, czasem złośliwy uśmieszek pojawiał się na nieogolonej gębie a czasem moje zawzięte usta mówiły "niedoczekanie!". Być może uważny obserwator także jakiś szatański śmiech by usłyszał podczas tejże lektury.
Jako że wrażeń wiele to i komentarz będzie w punktach.
1. Karmel pisze, że z domu wychodzi rzadko a potem delikatnie żali się (albo też stwierdza ze smutkiem), że mało jest błyskotliwych facetów na świecie. Nietrudno zrozumieć, że te dwie sprawy się łączą. A jeśli się z domu nie wychodzi to li tylko na błyskotliwego listonosza liczyć można, co cytatem z Miłosza lub innego Palahniuka opóźnienie listu wyjaśni.
2. Karmel postuluje autentyczne inspirowanie intelektualne. Pomysł dosyć dobry, lecz trudno wykonalny w barze, gdzie niewiasta oczekuje słów "Postawić ci drinka mała" a nie "Coś nowego się dzieje w sprawie Bozonu Higgsa, bejbe?"
3. Karmel romantyczność kojarzy z banalnymi tekstami, które nic nie znaczą. Zapominając, że to słowo (przypominam nierozgarniętym - "romantyczność") może też oznaczać błyskotliwe i dalekie od banału słowa i gesty ludzi, którzy sie kochają. Ja je widziałem, ja je stosuję i swoją wątłą piersią stanę naprzeciw atakom ludzkich niedowiarków.
To mi też nasuwa ciekawy sposób trollowania na randkach internetowych. A można np. podkreślać swoją romantyczność, a niewiastę oczekującą na kwiaty i oglądanie księżyca zaskoczyć pomysłem innym, czyli walką o niepodległość wyspy Wolin! Pewnikiem wzbudzi to zamieszanie wielkie. A wtedy jurny romantyk powinien wyjaśnić, że i walka patriotyczna o sprawę przegraną była onegdaj symbolem romantyzmu...
Czytanie wynurzeń Karmel na temat spraw okołoromantycznych przyprawiało mnie o wrażenia wszelakie. Czasem na głupi śmiech mi się zbierało, czasem złośliwy uśmieszek pojawiał się na nieogolonej gębie a czasem moje zawzięte usta mówiły "niedoczekanie!". Być może uważny obserwator także jakiś szatański śmiech by usłyszał podczas tejże lektury.
Jako że wrażeń wiele to i komentarz będzie w punktach.
1. Karmel pisze, że z domu wychodzi rzadko a potem delikatnie żali się (albo też stwierdza ze smutkiem), że mało jest błyskotliwych facetów na świecie. Nietrudno zrozumieć, że te dwie sprawy się łączą. A jeśli się z domu nie wychodzi to li tylko na błyskotliwego listonosza liczyć można, co cytatem z Miłosza lub innego Palahniuka opóźnienie listu wyjaśni.
2. Karmel postuluje autentyczne inspirowanie intelektualne. Pomysł dosyć dobry, lecz trudno wykonalny w barze, gdzie niewiasta oczekuje słów "Postawić ci drinka mała" a nie "Coś nowego się dzieje w sprawie Bozonu Higgsa, bejbe?"
3. Karmel romantyczność kojarzy z banalnymi tekstami, które nic nie znaczą. Zapominając, że to słowo (przypominam nierozgarniętym - "romantyczność") może też oznaczać błyskotliwe i dalekie od banału słowa i gesty ludzi, którzy sie kochają. Ja je widziałem, ja je stosuję i swoją wątłą piersią stanę naprzeciw atakom ludzkich niedowiarków.
To mi też nasuwa ciekawy sposób trollowania na randkach internetowych. A można np. podkreślać swoją romantyczność, a niewiastę oczekującą na kwiaty i oglądanie księżyca zaskoczyć pomysłem innym, czyli walką o niepodległość wyspy Wolin! Pewnikiem wzbudzi to zamieszanie wielkie. A wtedy jurny romantyk powinien wyjaśnić, że i walka patriotyczna o sprawę przegraną była onegdaj symbolem romantyzmu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz