To nie będzie recenzja złożona z wielu słów. Po części powstała już w dwóch smsach do Grzecha i w sumie wiele więcej do dodania nie mam.
"Ida" Pawła Pawlikowskiego jest odgrzewanym kotletem, którego zjeść się nie da bez niechęci i znużenia.
Przede wszystkim już chyba powinniśmy jako Polacy odpuścić sobie tematykę odkrywania żydowskiej tożsamości z wątkami wojennymi majaczącymi w tle. Ten temat był tyle razy przerabiany, roztrząsany i mielony w twórczości artystycznej, szczególnie filmowej, że (chyba) raczej się nie da odbiorcę czymś zaskoczyć i dać do myślenia.
Mocną stroną "Idy", jeśli o takowej w ogóle można napisać, jest kilka kadrów, które zahaczają o metafory i aluzje i jakieś szczątki nastrojowości. Ale nic poza tym. Aktorstwo słabe, że płakać się chce, bohaterowie płascy i papierowi. Nawet Kulesza, którą jako aktorkę da się cenić, nie obroniła swojej postaci. Jej bohaterka wypada karykaturalnie jako roznikotyzowany stalinowski sędzia, który musi, bo przecież był komunistą, wieść rozwiązłe życie zakończone samobójstwem. Zaś o tytułowej Idzie, którą grać usiłowała Agata Trzebuchowska (zdaje się, że to jej debiut), mogę napisać tyle, że sobie była i kręciła się przed kamerą i coś tam robiła.
Film jest psychologicznie płytki (m.in. przez nędzę aktorską), fabularnie banalny (katolicka zakonnica odkrywa, że z pochodzenia jest Żydówką - no co wy, nie wierzę, naprawdę?!?!). I w zasadzie, można tę historię sprowadzić do takiej mniej więcej puenty: młode dziewczę, poprzez odkrycie swojej prawdziwej tożsamości i przeszłości swojej rodziny, dochodzi do mądrego wniosku, aby pochodzić w szpilkach ciotki i bzyknąć się z przystojnym muzykiem, zanim na zawsze powierzy swoje życie Jezusowi.
widzę stary że walczysz o kliknięcia na swoim blogasku.
OdpowiedzUsuńJeśli Twoim zdaniem ten film jest o bzyknięciu się przed złożeniem ślubów, to naprawdę szczerze współczuję. Miłego blogowania
Masz rację, film jest o czymś innym.
UsuńO tym jakimi fajnymi kobitkami były torturujące Polaków stalinówy, z narodu... jak myślisz, którego?
W życiu wszystko jest o dupceniu, a więc, nuda.
OdpowiedzUsuńDzięki za rec, szukałem coś na temat, no bo dziwiło mnie to że jakieś tu na prawo i lewo, nagrodki dostaje...!? Polski film, o polskiej zakonnice?!
Ale teraz już rozumiem że tu zupełnie o "czymś" innym.
Dla mnie wielkie rozczarowanie. Po przyjęciu dawki reklamy z tej i z tamtej strony spodziewałem się rzeczywiście czegoś co może zachęcić tym razem ("W ciemności" nie wypaliło) oskarowską "kapitułę". Moim skromnym zdaniem to po prostu film zrobiony przez reżysera tylko i wyłącznie dla siebie - tyle, że nie jestem w stanie ustalić pobudek. Film, który nie dość, że nie wnosi kompletnie niczego nowego, nie niesie spodziewanego przesłania, to w dodatku osadzony w konwencji, która miała być, zdaje się, czymś nowatorskim wśród aktualnej produkcji, a jest czymś co można by porównać do płaskiego czarno-białego komiksu na temat jednej z tysięcy historii żydów zamieszkujących Polskę przed wojną. Dziwną manierą (bo chyba jednak nie konwencją), cichutkimi beznamiętnymi i bezpłciowymi dialogami wręcz odpycha od zaangażowanego oglądania. Po obejrzeniu mi osobiście po prostu opadły ręce. Dla mnie totalna porażka i scenarzysty i reżysera. Tu niespodzianki nie będzie: Oskar nie dla takiego komiksu.
OdpowiedzUsuńMusze dolaczyc sie do negatywnych komenatrzy. Film nudny, szaro-bury jak czasy, w ktorych sie toczy akcja, ciagnacy sie niemilosiernie i podejmujacy temat wielokrotnie walkowany do mdlosci. Gra aktorska zadna - ale podejrzewam, ze taki byc moze byc zamysl rezyserski, i do tego ten belkot - trzeba sie domyslac co mowia... no naprawde nie rozumiem tego piania.
OdpowiedzUsuńNie moge sie doczekac, kiedy ten film wreszcie zobacze!
OdpowiedzUsuńDialogi słabe, scenariusz mierny, gra aktorska na poziomie naturszczyków, NUDA NUDA NUDA
OdpowiedzUsuń