sobota, 30 sierpnia 2014

The Rover

G

Australia. 10 lat po załamaniu się systemu.
Pustkowia. Brodaty, zaniedbany mężczyzna - Eric (świetny Guy Pearce) siedzi w zaparkowanym samochodzie. Na jego twarzy widać skupienie i coś, co można chyba nazwać desperacją. Mija czas.
Wychodzi z samochodu. Trafia do obskurnej knajpy.
W kolejnej scenie widzimy trzech opryszków uciekających pickupem z napadu. Jeden z mężczyzn żąda, żeby kierowca zawrócił po rannego brata - Reynoldsa. Dochodzi do kłótni.
Kolejna scena.
Eric pije drinka w knajpie, za oknem koziołkuje samochód z opryszkami. Mężczyźni zabierają samochód Erica.Ten ściga ich pickupem. W kolejnych scenach okazuje się, że zdesperowany mężczyzna może przestraszyć i zahipnotyzować nawet trzech gangsterów, którzy mają go na muszce.
Wędrowiec zamierza za wszelką cenę odzyskać swój samochód. Spotyka Reynoldsa i zmusza go do pomocy (jedyna dobra rola w karierze Roberta Pattisona).



Właśnie w taki sposób rozpoczyna się film "The Rover" reżysera, który wcześniej stworzył rewelacyjne "Animal Kingdom". Obraz automatycznie wzbudza skojarzenia z australijskim "Mad Maxem" i "Drogą" na podstawie książki  Cormaca McCarthy'ego. Inne i mniej bezpośrednie skojarzenia to postapokaliptyczna i (zasłużenie!)  obsypana deszczem nagród  książka "Gwiazdozbiór Psa" Petera Hellera.
Na szczęście z "Mad Maxem" film łączy jedynie miejsce akcji i postapokaliptyczny klimat, zamiast widowiskowych i brutalnych pojedynków w dziwacznych samochodach reżyser zadaje podobne pytania jak w "Drodze", czyli: na czym się można oprzeć w świecie, gdzie nie ma cywilizacji i moralności?

Odpowiedź nie będzie łatwa i przyjemna, podobnie jak i podróż głównego bohatera filmu. Eric podróżuje bowiem przez surowe, depresyjne australijskie pustkowia a cały film ma również taki surowy charakter. No i powolną akcję, co dla niektórych widzów może stanowić poważną wadę filmu. "The Rover" ma też minimalistyczną formę, posępna i niepokojąca muzyka pojawia się w filmie jedynie w kilku jego fragmentach a główny bohater filmu jest milczkiem i reżyser skąpi informacji na jego temat. Pewnie właśnie dlatego tak przejmująca jest scena przesłuchania Erica schwytanego przez żołnierzy, który tłumaczy im czemu świat skończył się już dawno temu. Chwytające za gardło są także inne etapy podróży Erica. Bo w posępnym surowym świecie bez cywilizacji liczy się każda namiastka normalności (scena w sklepie) a ludzie, który mogą spróbować być uczciwi albo sięgnąć po broń, najczęściej wybiorają to drugie rozwiązanie.


I jeszcze jedno. "The Rover" jest jednym z najlepszych filmów 2014 roku i...wciąż nie ma daty polskiej premiery kinowej.
Brawo Panowie Dystrybutorzy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz