niedziela, 10 sierpnia 2014

Spring screwers with guns

K

Spring breakers to film uszyty z plastikowo-popowych klisz, którymi od lat dziewięćdziesiątych karmi sie młodzież. I to jest pierwszy powód, dla którego warto go obejrzeć. Drugim powodem jest rewelacyjny James Franco, któremu udało się wykreować bohatera rodem z komiksu. 
Konwencja filmu ewidentnie nawiązuje do popkulturowej spuścizny złożonej z lukrowanych piosenek Britney Spears, różowo-infantylnych magazynów dla nastolatek, gier komputerowych przesyconych strzelaninami, masowych imprez, w których udział polega na wyluzowaniu się, a poczucie wolności równoznaczne jest ze zdarciem z siebie ubrania i sztachnięciem się jointem, wreszcie - z filmów o gangsta świecie, w którym prym wiodą: przemoc, władza, pieniądz i luksus, broń i gadżeciarski styl życia. Wszystko to konsekwentnie zostało wplecione w fabułę "Spring breakers". 
Harmony Korine, reżyser i scenarzysta filmu, przedstawił historię czterech młodocianych przyjaciółek, które urywają się ze swoich rodzinnych domów, aby poszaleć w czasie wielkanocnej przerwy wakacyjnej. 
Podróż, w jaką się wybierają, odbywa się zgodnie z założeniem NO RULES. Żadnych zasad moralnych i obyczajowych - hasło, które w ich przypadku zakłada napady i kradzieże, zbliżenia fizyczne w trójkącie i homopocałunki, perwersyjne igranie z załadowaną bronią w ręku (świetna scena z udziałem dziewczyn i Aliena granego przez Franco!) i wreszcie - morderstwa.
Żadna z tych scen jednakże nie jest realistyczna, każda została wzięta w cudzysłów. Każda jest odzwierciedleniem klisz, o których pisałam wyżej. Jedyne, co pozostaje prawdziwe, to rana postrzałowa, jaką obrywa jedna z dziewczyn i śmierć zadawana gangsterom. Poza tym prawdopodobieństwo psychologiczne i przyczynowo-skutkowe nie istnieje. Bohaterki są równie sztuczne i wykreowane co kultura, której stanowią kwintesencję. 
Są wprawdzie dwa momenty, w których zarówno widzom jak i dwóm bohaterkom dane jest do świadomości, że to, co się dzieje, jednak dzieje się naprawdę i nie jest to fun. I te dwie bohaterki, po przerobionych chwilach refleksji oraz opamiętania, postanawiają się wycofać z tej specyficznej zabawy. Uważam, że wątki te są zbędne i nie bardzo wiem, czemu miały służyć, skoro zaraz po nich film wraca na komiksowe tory i do narracyjnego dynamizmu, który jest niewątpliwym plusem obrazu Korine'a.

Po obejrzeniu "Spring breakers" - niespodziewanie dla mnie - przypomniałam sobie historię chłopców z ekranizacji powieści Goldinga  "Władca much", w której poruszona jest problematyka m.in. ludzkiej natury, stymulowanej wpływem czynników zewnętrznych takich jak środowisko, kultura, otoczenie, warunki życia.  
Historie takie jak ta przedstawiona w "Spring breakers" stanowią, podobnie jak "Władca much", rodzaj antyutopii, niezależnie od tego, w jakiej konwencji zostały przedstawione. Pokazują zmienność ludzkiej natury, w której, w wyniku ww. stymulacji, ścierają sie wartości cywilizacyjne z prymitywnymi odruchami. Więc w rzeczy samej, "Spring breakers" ma dno, po dotarciu do którego widz może sobie uświadomić, że ogląda dramat. Z filmu wyłania się bowiem przerażająca puenta: wystarczy dać nastolatce (tej samej, która przed chwilą czule rozmawiała z mamą przez telefon) do ręki broń w okolicznościach sprzyjających czynom spoza prawa, a owa nastolatka nie zawaha się zabić człowieka.
W ramach podsumowania mojego wpisu wrzucam piosenkę, która przypomniała mi się po obejrzeniu tego filmu:



G

Spring Breakers obejrzałem chyba rok temu w gdyńskim kinie. I chociaż zazwyczaj chodzę na konkretny film, to tym razem musiałem wybrać jeden z kilku. Zaryzykowałem, a pomysł okazał się wyjątkowo dobry i przez kolejne dwie godziny byłem mocno zachwycony hipnotyczno-siermiężno-genialnym nastrojem Spring Breakers.
I chociaż podzielam większość interpretacji i zachwytów Karmel nad tym obrazem to dla mnie ogromną zaletą filmu jest jego...dwuwarstwowość. To dziwaczne określenie ma pokazać, że film może być interpretowany na dwa różne sposoby przez dwie różne grupy widzów. 
Kinomaniacy, którzy szukają rozrywki, krwi, agresji, akcji i gołych cycków mogą przecież potraktować Spring Breakers jako częściowe spełnienie ich oczekiwań. W takim ujęciu będzie to obraz gloryfikujący wiosenną przerwę w amerykańskich uczelniach i pokazujący uroki i (niewielkie) wady życia gangstera. Dla takich widzów wadą może być natomiast oniryczny nastrój i sceny tak kiczowate, że wywołujące pusty śmiech.
Widz, który chciałby poszukać i znaleźć w tym filmie coś więcej dostanie natomiast błyskotliwy obraz codzienności amerykańskich dzieciaków, którzy nie mają już własnych autorskich marzeń, tylko takie opanowane przez potwora zwanego Popkulturą. Te marzenia złożone z mocno wyeksploatowanych w połączeniu z całkowitym brakiem granic mogą natomiast prowadzić do......
No właśnie. Obejrzyjcie i sprawdźcie, czy jakieś słowo można wstawić po moim wielokropku



2 komentarze: