Do napisania tego tekstu skłoniło mnie kilka wypowiedzi, na które natknęłam się na portalu społecznościowym.
Mianowicie jedna z osób udostępniła skecz dotyczący Holocaustu, dodając komentarz "Holocaust na wesoło". Rozwinęła się kilkuosobowa dyskusja. Część rozmówców była kategorycznie na nie, część zdecydowanie na - 'cool, spoko, luz, peace' - tak.
To pierwsza rzecz, która mnie skłoniła.
Pod koniec dyskusji natrafiłam na jedno z podsumowań o treści: "Poczucie humoru jest cenne, w każdej sytuacji" (cytat).
To druga rzecz, która mnie skłoniła.
I jak każda kategoryczna wypowiedź, dała mi sporo do myślenia. Zdanie jest proste i jasne:
"POCZUCIE HUMORU JEST CENNE, W KAŻDEJ SYTUACJI"
Otóż ja należę do osób, które uważają wprost odwrotnie - że poczucie humoru nie jest cenne w każdej sytuacji a wręcz w wielu sytuacjach jest niewskazane i niebezpieczne.
Postaram się to udowodnić, wykorzystując kilka tematów aktualnych w mediach.
1. Holocaust.
Poruszyłam ten temat jako pierwszy bo od niego cała rzecz się zaczęła. Grzebiąc w internecie i szukając odpowiednich stron, zauważyłam jedno - poziom polskich kawałów na temat Zagłady nie różni się (to znaczy nie jest bardziej prymitywny) od zagranicznych. Proponuję następujące: Holocaust jokes, których komentować nie trzeba (ani nie mam zamiaru).
Natomiast chciałabym w tym miejscu zwrócić uwagę na "leczniczą" właściwość śmiechu. Bowiem w kulturze może odgrywać rolę oswajania "złego". Śmiech niejako osłabia moc oddziaływania tego, co było lub może być przyczyną traumy. Oraz w pewnym sensie oczyszcza. To żadna nowość.
Na przykład: moja umierająca ciocia (cukrzyca od trzydziestu lat, kilka zawałów w przeciągu roku) bardzo mnie zaskoczyła, gdy odwiedziłam ją w szpitalu, ponieważ zażartowała, że jak nie zrobią jej przepychania żył to doktor piasek ją wyleczy. Ja w swojej naiwności nie zatrybiłam od razu i zapytałam zupełnie poważnie, kto to jest "doktor Piasek". Dwa miesiące później ciocia umarła.
Oczywiście miała prawo żartować z przeczucia, że niedługo umrze. To była jej choroba i jej śmierć. Ja zaś w tamtym momencie byłam zakłopotana. Wymamrotałam coś w rodzaju "niech ciocia przestanie", nieśmiało się uśmiechając. Wyobraźmy sobie odwrotną sytuację. To ja mówię cioci (nie wiedząc, jak to może odebrać), że jak jej nie przepchają żył to wyleczy ją doktor piasek. Czy mam do tego prawo? Czy poczucie humoru jest cenne w takiej sytuacji?
Wracając do Holocaustu - w Polsce odbyło się spotkanie pt. "Holocaust jokes. Co komu wolno. Polska i izraelska perspektywa". Bardzo żałuję, że nie wzięłam w nim udziału, gdyż jestem ciekawa konkluzji.
Osoby, które ocalały z Holocaustu, nie były tymi samymi ludźmi, jakimi były przed tym doświadczeniem. Nie spotkałam żadnej, która żartowałaby z tego doświadczenia (miałam okazję rozmawiać z kilkoma oraz śledziłam rozmaite programy z udziałem ocalałych). Jednakże, to było ich doświadczenie więc uważam, że mogliby z niego żartować tak jak moja ciocia ze swojej śmierci.
Potrafię również zrozumieć, że potomkowie osób, które zginęły podczas Holocaustu, mogliby czuć potrzebę zmierzenia się z tym tematem poprzez śmiech. Być może uświadomienie sobie faktu, że należy się do narodu, który został uznany za gatunek podludzi i przez to skazany na eksterminację, jest dzisiaj dla młodego Żyda doświadczeniem traumatycznym, które może zostać oswojone i oczyszczone poprzez śmiech.
Jest jeszcze jeden kontekst, w którym wolno to robić. Mianowicie sztuka. Obszar artystycznego tworzenia powinien być wolny od wszelkich zakazów. Ponieważ tam, gdzie zakazy, tam kończy się sztuka. Ale to osobne, wielowątkowe i złożone zagadnienie - tym razem je tylko wymieniam.
Nie godzę się z tym i najczęściej radykalnie reaguję, gdy jestem świadkiem żartowania z Holocaustu w każdej sytuacji poza wymienionymi. Bo - na przykład - gimnazjalista powtarzający kawał "co śpiewają Żydzi idący do komory gazowej? - Nie zamykajcie drzwi", którego, jestem pewna, że nie rozumie tak naprawdę, nie oczyszcza siebie z traumatycznego doświadczenia lecz koduje w swoim umyśle, że "z Żydków jak ich palili żartować można".
Poniżej sugestie kreowania poczucia humoru w każdej sytuacji:
Poruszyłam ten temat jako pierwszy bo od niego cała rzecz się zaczęła. Grzebiąc w internecie i szukając odpowiednich stron, zauważyłam jedno - poziom polskich kawałów na temat Zagłady nie różni się (to znaczy nie jest bardziej prymitywny) od zagranicznych. Proponuję następujące: Holocaust jokes, których komentować nie trzeba (ani nie mam zamiaru).
Natomiast chciałabym w tym miejscu zwrócić uwagę na "leczniczą" właściwość śmiechu. Bowiem w kulturze może odgrywać rolę oswajania "złego". Śmiech niejako osłabia moc oddziaływania tego, co było lub może być przyczyną traumy. Oraz w pewnym sensie oczyszcza. To żadna nowość.
Na przykład: moja umierająca ciocia (cukrzyca od trzydziestu lat, kilka zawałów w przeciągu roku) bardzo mnie zaskoczyła, gdy odwiedziłam ją w szpitalu, ponieważ zażartowała, że jak nie zrobią jej przepychania żył to doktor piasek ją wyleczy. Ja w swojej naiwności nie zatrybiłam od razu i zapytałam zupełnie poważnie, kto to jest "doktor Piasek". Dwa miesiące później ciocia umarła.
Oczywiście miała prawo żartować z przeczucia, że niedługo umrze. To była jej choroba i jej śmierć. Ja zaś w tamtym momencie byłam zakłopotana. Wymamrotałam coś w rodzaju "niech ciocia przestanie", nieśmiało się uśmiechając. Wyobraźmy sobie odwrotną sytuację. To ja mówię cioci (nie wiedząc, jak to może odebrać), że jak jej nie przepchają żył to wyleczy ją doktor piasek. Czy mam do tego prawo? Czy poczucie humoru jest cenne w takiej sytuacji?
Wracając do Holocaustu - w Polsce odbyło się spotkanie pt. "Holocaust jokes. Co komu wolno. Polska i izraelska perspektywa". Bardzo żałuję, że nie wzięłam w nim udziału, gdyż jestem ciekawa konkluzji.
Osoby, które ocalały z Holocaustu, nie były tymi samymi ludźmi, jakimi były przed tym doświadczeniem. Nie spotkałam żadnej, która żartowałaby z tego doświadczenia (miałam okazję rozmawiać z kilkoma oraz śledziłam rozmaite programy z udziałem ocalałych). Jednakże, to było ich doświadczenie więc uważam, że mogliby z niego żartować tak jak moja ciocia ze swojej śmierci.
Potrafię również zrozumieć, że potomkowie osób, które zginęły podczas Holocaustu, mogliby czuć potrzebę zmierzenia się z tym tematem poprzez śmiech. Być może uświadomienie sobie faktu, że należy się do narodu, który został uznany za gatunek podludzi i przez to skazany na eksterminację, jest dzisiaj dla młodego Żyda doświadczeniem traumatycznym, które może zostać oswojone i oczyszczone poprzez śmiech.
Jest jeszcze jeden kontekst, w którym wolno to robić. Mianowicie sztuka. Obszar artystycznego tworzenia powinien być wolny od wszelkich zakazów. Ponieważ tam, gdzie zakazy, tam kończy się sztuka. Ale to osobne, wielowątkowe i złożone zagadnienie - tym razem je tylko wymieniam.
Nie godzę się z tym i najczęściej radykalnie reaguję, gdy jestem świadkiem żartowania z Holocaustu w każdej sytuacji poza wymienionymi. Bo - na przykład - gimnazjalista powtarzający kawał "co śpiewają Żydzi idący do komory gazowej? - Nie zamykajcie drzwi", którego, jestem pewna, że nie rozumie tak naprawdę, nie oczyszcza siebie z traumatycznego doświadczenia lecz koduje w swoim umyśle, że "z Żydków jak ich palili żartować można".
Poniżej sugestie kreowania poczucia humoru w każdej sytuacji:
2. Rasizm.
Przedstawmy humorystycznie wyższość Polaków nad Cyganami i Rumunami. Albo czekoladowość Afrykanina mieszkającego w małym, polskim mieście.
Przedstawmy humorystycznie wyższość Polaków nad Cyganami i Rumunami. Albo czekoladowość Afrykanina mieszkającego w małym, polskim mieście.
3. Seksizm.
Przedstawmy humorystycznie czułość szefa, który swojej pracownicy wkłada rękę między nogi.
4. Homofobia.
Przedstawmy humorystycznie dwóch gejów trzymających się za ręce i spacerujących ulicami.
5. Dyskryminacja osób niepełnosprawnych.
Przedstawmy humorystycznie zafrasowaną osobę na wózku inwalidzkim, który stoi przed schodami bez podjazdu.
Przedstawmy humorystycznie czułość szefa, który swojej pracownicy wkłada rękę między nogi.
4. Homofobia.
Przedstawmy humorystycznie dwóch gejów trzymających się za ręce i spacerujących ulicami.
5. Dyskryminacja osób niepełnosprawnych.
Przedstawmy humorystycznie zafrasowaną osobę na wózku inwalidzkim, który stoi przed schodami bez podjazdu.
6. Przemoc wobec kobiet i dzieci.
Przedstawmy humorystycznie pobitą kobietę czy pobite dziecko, uznając, że dostali za swoje.
Przedstawmy humorystycznie pobitą kobietę czy pobite dziecko, uznając, że dostali za swoje.
7. Przemoc wobec zwierząt.
Przedstawmy humorystycznie przekonanie wielu ludzi, że zwierzęta to tylko zwierzęta.
Przedstawmy humorystycznie przekonanie wielu ludzi, że zwierzęta to tylko zwierzęta.
Reasumując, jak należy odebrać postawę światłego (?) człowieka, z której wynika, że można się śmiać z powyższych tematów - zgodnie z zasadą, że "poczucie humoru jest cenne w każdej sytuacji"?
Otóż taka postawa jest rodzajem przyzwolenia na przemoc.
[Zaraz, zaraz, jak to przyzwolenia na przemoc? O czym ona pisze? Przecież mi chodzi o nieszkodliwe skecze?!
No dobra.
To pomyśl: przychodzi do Ciebie skin i mówi, że chce zabić trzech Żydów. Jaka będzie Twoja reakcja? Sięgniesz po telefon po tym, jak oddalisz się od skina na bezpieczną odległość?
To pomyśl: przychodzi do Ciebie skin i mówi, że chce zabić trzech Żydów. Jaka będzie Twoja reakcja? Sięgniesz po telefon po tym, jak oddalisz się od skina na bezpieczną odległość?
Otóż - przemoc fizyczna nigdy nie zaczyna się od siebie. Najpierw rodzi się w słowach.
Skin musi uwierzyć, że zabicie Żyda to chwała i zasługa dla kraju, w którym żyje.
Owa przemoc słowna nie zaczyna się ostro pt. "Jebać żydów" pisana na ścianach, lecz zaczyna się zupełnie niewinnie i z pozoru nieszkodliwie...
Czy już rozumiesz, do czego pisząca zmierza?]
Dobra, prościej. Skoro już się tych Żydów uczepiłam:
Jeśli skecze na temat Holocaustu są ok - to może w ogóle ten cały Holocaust to była ściema?
Jeśli skecze na temat Holocaustu są ok - to dlaczego skecze o 'Żydkach' [oparte na stereotypach] nie mają być ok?
Jeśli skecze o 'Żydkach' są ok - to dlaczego hasło 'Polska tylko dla Polaków', potraktowane żartobliwie, nie ma być ok?
Taką metodą dedukcji można dojść do naprawdę nieprzyjemnych, wrogich względem ludzi i zwierząt, konkluzji. Możemy oczywiście mieć nadzieję, że przeciętny (szczególnie młody) człowiek jest debilem i nie przejawia zdolności dedukcyjnego myślenia. Ale dla dobra tego artykułu zakładam, że jest odwrotnie.
Dlatego właśnie uważam, że żarty powinny mieć swoje granice. Dlatego uważam, że poczucie humoru nie jest cenne w każdej sytuacji; ba! jest niewskazane w pewnych sytuacjach...
Na zakończenie zachęcam do posłuchania tej piosenki (zerknijcie na tekst - warto):
Na zakończenie zachęcam do posłuchania tej piosenki (zerknijcie na tekst - warto):
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz