w ramach dzisiejszego wpisu chciałabym przedstawić Państwu sposoby na skuteczne drażnienie ludzi. wiarygodne, ponieważ przetestowane. aposterioryczność niżej wymienionych metod również przemawia względem nich in plus.
1. postawa ironisty. nie mylić z pospolitą lub też inną formą chama. niezwykle drażniąca, ponieważ wzbudza w interlokutorze poczucie niepewności, wzmaga jego czujność i podejrzliwość. oczywiście w sytuacji, w której mamy do czynienia z człowiekiem potrafiącym odczytać i zrozumieć nasze intencje ironiczne. nie zawsze wzór A = - A musi zostać ucieleśniony poprzez grymas na twarzy sugerujący to, że nie do końca myślimy dosłownie o tym, o czym zakomunikowaliśmy odbiorcy. sprowadzając casus do banalnej sytuacji, nakreślę, w czym rzecz:
spotykają się dwie "przyjaciółki". pierwsza wygląda tak jakby przed chwilą swoją facjatą wylizywała miejskie szalety. druga, spoglądając na towarzyszkę, wykrzykuje: - super wyglądasz!
jeśli wylizywaczka toalet posiada w miarę lotny umysł i samoświadomość, powinna zareagować mniej więcej tak: - daj spokój, wiem, że wyglądam koszmarnie, miałam ciężką noc.
jeśli zaś wylizywaczka toalet przedstawia standardowy poziom intelektualny pospólstwa rodzaju żeńskiego, powierci piętą w bucie, machnie łapką i wysapie z uśmiechem: - no coś ty, no przestań, hi-hi-hi.
2. postawa autoironisty. moja ulubiona. o trzy piętra piekielne gorsza od tej spod nr 1. pozwala na utrzymanie przewagi nad uczestnikiem dialogu poprzez stosowanie uroczego zgadzania się z nim w sytuacji, w której nam chce dopiec. postawa przypisywana ludziom świadomym swojej wartości, którzy potrafią mieć ubaw ze swoich wad. którzy potrafią stosować względem siebie zasadę aurea mediocritas.
kolejny przykład czyniący z tego tekstu wpis o charakterze pop:
spotykają się dwie nieprzyjaciółki. pierwsza, ze złośliwym grymasem cedzi przez zęby: gdybym miała tak wielką dupę jak ty to nie potrzebowałabym walizki do spakowania się na urlop. druga odpowiada: spokojnie, już sobie zamontowałam w dupie wieszaki, żeby mi się kiecki nie pogniotły w czasie podróży.
3. precyzyjność wysławiania się. szzczególnie dotkliwy rozdrażniacz ludzi, którzy z ową precyzyjnością mają problem. z precyzyjnością wysławiania się, która jest lustrzanym odbiciem logicznego myślenia oraz potwierdzeniem posiadania niestandardowego zasobu słownictwa (niestandardowego względem standardowej jednostki), wiąże się często (spokojna) dociekliwość.
przykład o charakterze pop: spotyka się dwóch ludzi (płeć nieistotna). pierwszy próbuje wyczerpująco zrelacjonować drugiemu coś / cokolwiek, ale brak mu słów, ergo nie może sobie przypomnieć właściwych słów i, żwawo gestykulując, stosuje składniowe połamańce typu: no wiesz, taki ten, no ten, no wiesz, który / no wiesz jaki. drugi ze spokojem docieka: no nie wiem. więc o co ci chodzi? a pierwszy już nieco poirytowany: no kurde, no ten, jak to się zwało, no taki, wiesz przecież. drugi zaś: no właśnie nie wiem. pierwszy, z podniesionym ciśnieniem podszytym rozczarowaniem względem pierwszego, gdyż miał nadzieję, że pierwszy powie coś w stylu: aaa, nooo!, taaa, wiem, o co chodzi, no to co dalej się działo?, wyparowuje: no ku**a, no ten! jak to chu*** się zwie?!
4. posiadanie wiedzy pozornie bezużytecznej i nie ukrywanie jej. mam na myśli wiedzę, z której człowiek nie czerpie korzyści w postaci pieniędzy (chyba że jest nauczycielem / wykładowcą).
wiedzę, która - ni mniej ni więcej - buduje naszą inteligencję (rym zamierzony).
ludzie, którzy posiadają jej mniej, posiadają jej szczątkowe ilości lub też nie posiadają jej wcale (tych ostatnich na szczęście nie spotkałam), w zderzeniu towarzyskim, w którym te braki zostają ujawnione i wyeksponowane, potrafią demaskatora swoich intelektualnych deficytów zrugać epitetami: przemądrzały!, pyszałkowaty! i wyniosły! (przyznam, że te dwa są mniej słyszanymi słowami, choć nie wiem, dlaczego).
przykład z atmosfery barowo-hotelowej i mocno po północy, czyli w czasie, w którym luzują się zawiasy mózgowe osobom o słabych robakach: mówi X: a te laski zachowują się jak biblijne kurwy Syjonu. odpowiada Y: chyba Babilonu. X: spierdalaj.
przykład mniej dekadencki: mówi X: zgodzę się na udział w tym projekcie, ale tylko i wyłącznie w ramach nadgodzin. odpowiada Y: ale tylko czy wyłącznie?. X: no przecież mówię!
1. postawa ironisty. nie mylić z pospolitą lub też inną formą chama. niezwykle drażniąca, ponieważ wzbudza w interlokutorze poczucie niepewności, wzmaga jego czujność i podejrzliwość. oczywiście w sytuacji, w której mamy do czynienia z człowiekiem potrafiącym odczytać i zrozumieć nasze intencje ironiczne. nie zawsze wzór A = - A musi zostać ucieleśniony poprzez grymas na twarzy sugerujący to, że nie do końca myślimy dosłownie o tym, o czym zakomunikowaliśmy odbiorcy. sprowadzając casus do banalnej sytuacji, nakreślę, w czym rzecz:
spotykają się dwie "przyjaciółki". pierwsza wygląda tak jakby przed chwilą swoją facjatą wylizywała miejskie szalety. druga, spoglądając na towarzyszkę, wykrzykuje: - super wyglądasz!
jeśli wylizywaczka toalet posiada w miarę lotny umysł i samoświadomość, powinna zareagować mniej więcej tak: - daj spokój, wiem, że wyglądam koszmarnie, miałam ciężką noc.
jeśli zaś wylizywaczka toalet przedstawia standardowy poziom intelektualny pospólstwa rodzaju żeńskiego, powierci piętą w bucie, machnie łapką i wysapie z uśmiechem: - no coś ty, no przestań, hi-hi-hi.
2. postawa autoironisty. moja ulubiona. o trzy piętra piekielne gorsza od tej spod nr 1. pozwala na utrzymanie przewagi nad uczestnikiem dialogu poprzez stosowanie uroczego zgadzania się z nim w sytuacji, w której nam chce dopiec. postawa przypisywana ludziom świadomym swojej wartości, którzy potrafią mieć ubaw ze swoich wad. którzy potrafią stosować względem siebie zasadę aurea mediocritas.
kolejny przykład czyniący z tego tekstu wpis o charakterze pop:
spotykają się dwie nieprzyjaciółki. pierwsza, ze złośliwym grymasem cedzi przez zęby: gdybym miała tak wielką dupę jak ty to nie potrzebowałabym walizki do spakowania się na urlop. druga odpowiada: spokojnie, już sobie zamontowałam w dupie wieszaki, żeby mi się kiecki nie pogniotły w czasie podróży.
3. precyzyjność wysławiania się. szzczególnie dotkliwy rozdrażniacz ludzi, którzy z ową precyzyjnością mają problem. z precyzyjnością wysławiania się, która jest lustrzanym odbiciem logicznego myślenia oraz potwierdzeniem posiadania niestandardowego zasobu słownictwa (niestandardowego względem standardowej jednostki), wiąże się często (spokojna) dociekliwość.
przykład o charakterze pop: spotyka się dwóch ludzi (płeć nieistotna). pierwszy próbuje wyczerpująco zrelacjonować drugiemu coś / cokolwiek, ale brak mu słów, ergo nie może sobie przypomnieć właściwych słów i, żwawo gestykulując, stosuje składniowe połamańce typu: no wiesz, taki ten, no ten, no wiesz, który / no wiesz jaki. drugi ze spokojem docieka: no nie wiem. więc o co ci chodzi? a pierwszy już nieco poirytowany: no kurde, no ten, jak to się zwało, no taki, wiesz przecież. drugi zaś: no właśnie nie wiem. pierwszy, z podniesionym ciśnieniem podszytym rozczarowaniem względem pierwszego, gdyż miał nadzieję, że pierwszy powie coś w stylu: aaa, nooo!, taaa, wiem, o co chodzi, no to co dalej się działo?, wyparowuje: no ku**a, no ten! jak to chu*** się zwie?!
4. posiadanie wiedzy pozornie bezużytecznej i nie ukrywanie jej. mam na myśli wiedzę, z której człowiek nie czerpie korzyści w postaci pieniędzy (chyba że jest nauczycielem / wykładowcą).
wiedzę, która - ni mniej ni więcej - buduje naszą inteligencję (rym zamierzony).
ludzie, którzy posiadają jej mniej, posiadają jej szczątkowe ilości lub też nie posiadają jej wcale (tych ostatnich na szczęście nie spotkałam), w zderzeniu towarzyskim, w którym te braki zostają ujawnione i wyeksponowane, potrafią demaskatora swoich intelektualnych deficytów zrugać epitetami: przemądrzały!, pyszałkowaty! i wyniosły! (przyznam, że te dwa są mniej słyszanymi słowami, choć nie wiem, dlaczego).
przykład z atmosfery barowo-hotelowej i mocno po północy, czyli w czasie, w którym luzują się zawiasy mózgowe osobom o słabych robakach: mówi X: a te laski zachowują się jak biblijne kurwy Syjonu. odpowiada Y: chyba Babilonu. X: spierdalaj.
przykład mniej dekadencki: mówi X: zgodzę się na udział w tym projekcie, ale tylko i wyłącznie w ramach nadgodzin. odpowiada Y: ale tylko czy wyłącznie?. X: no przecież mówię!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz