Sobotnie południe, kilkanaście kilometrów od Trójmiasta. Na tej trasie autobusy i busy jeżdżą co godzinę.
Wypatruję więc busików na początku przystanku. Mimo wiosny, jest okrutnie zimno a wiatr wieje niemożebnie.
Po 10 minutach na przystanku zatrzymuje się rozklekotana ciężarówka wypełniona drewnem. Kierowca kiwa do mnie przyjaźnie.
- Podwiozę pana - oferuje.
Jedziemy a ja staram się zabawiać kierowcę ciekawą rozmową. Dziękuję za podwiezienie a starszy człowiek tłumaczy, że to nic takiego, bo i tak jechał w moją stronę...
********
Tego dnia wiara w bezinteresowną życzliwość ludzką została mi chwilowo przywrócona.
Niedzielny wieczór. W ciemnej sali kinowej kończy się seans filmu "Interstellar". Mam najszerszy uśmiech świata na gębie, bo film ogromnie mi się podobał.
Rząd przede mną wstaje dziewczyna o kwaśnej minie.
- Za to gówno, co trwało trzy godziny, zapomnij przez tydzień o seksie - syczy do swojego chłopaka. Od jej głosu kwaśnieje śmietana w kinowej restauracji i kurczą się jądra.
Chłopak wychodzi zrezygnowany, jego sycząca dziewczyna nie pozwala się złapać za dłoń.
******
W notesie zapisuję sobie, żeby podczas castingu na "Kobietę Mojego Życia" zapytać o zamiłowanie do filmów science-fiction.
Środa wieczorem. Jestem w domu.
Po 22. widzę za oknem jakieś światła, słychać silniki ciężarówek. Później, przed zaśnięciem słyszę jakieś stukanie.
Rano okazuje się, że kilkanaście metrów pod moim oknem rozstawił się cyrk. Stukanie nocne było wbijaniem palików pod namiot cyrkowy.
Uśmiecham się szeroko, bo widzę przez okno jak 5 czarnych kóz radośnie skacze i hasa obok namiotu cyrkowego.
******
Tego dnia nie liczę baranów przez zaśnięciem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz